wtorek, 13 grudnia 2011

Rozdział 5: Trzy marne literki


Gdy weszliśmy do korytarza, Michała zatkało. Stał w osłupieniu i nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa. Pewnie spodziewał się jakiegoś innego widoku, chociaż nie wiem jakiego.
- Co cię tak zatkało ? – nie mogłam wytrzymać  widoku Michała obracającego z otwartą buzią. Wyglądał tak zabawnie i słodko.
- Naprawdę tutaj mieszkasz ?
- Czekaj, czekaj … faktycznie ! To nie mój dom ! Wynośmy się stąd zanim nas ktoś przyłapie !- spojrzał na mnie z śmiertelnie wystraszonym wyrazem twarzy. Myślałam, że się położę na ziemi i będę się śmiać przez dłuuugi czas.
- Hahahahahahaahhah !!!!! Nie no na serio się nabrałeś, że pomyliłam się i weszłam do cudzego domu ?
- Osz ty nie dobra !- powiedział po tym jak otrząsnął się z szoku. Szybkim ruchem złapał mnie za ręce i przycisnął do ściany. Wbił we mnie swoje niebieskie tęczówki i zaczął mówić przerażająco przerażającym i seksownym głosem.- Teraz albo mnie teraz przeprosisz albo będę cię gilgotać aż pękniesz ze śmiechu.
- Masz pecha. Ja nie mam gilgotek.
- Założymy się ?- uniósł szatańsko jedną brew i zaczęło się ! Najpierw zaczął łaskotać mój brzuch, a ja zaczęłam się wyrywać, bo oczywiście miałam łaskotki. Na szczęście udało mi się wyrwać z jego uścisku i zaczęłam biec w stronę salonu. Zwinnym ruchem przeskoczyłam kanapę i miałam zamiar uciec przez tylnie drzwi na taras. Jednak Michał również postanowił popisać się zręcznością i chciał przeskoczyć kanapę, ale zaczepił nogą o górną jej część i z wielkim łoskotem wylądował na ziemi.
- Ała !- krzyknął z bólu.
- Ej nic ci nie jest ?- zapytałam z bezpiecznej odległości.
- Nie mogę wstać.- jęknął. W jego głosie czuć było ból, że pomyślałam, że naprawdę coś mu się stało. Podbiegłam więc do niego. Leżał na boku trzymając się za nogę.
- Poczekaj tu, a ja zaaaa…..- gdy tylko pochyliłam się nad nim, chwycił mnie za ramiona. Zwinnym ruchem położył mnie na ziemi. Teraz to on był na górze. Patrzył mi prosto w oczy. Jego usta zbliżały się do moich. Czułam, że za kilka sekund spełni się moje marzenie. Zamknęłam powieki i czekałam aż nasze wargi zespolą się w całość. Jednak nie było mi dane rozpłynąć się w jego ustach.
- Heloł !?- Lena weszła z hukiem przez główne wejście. Gdy Michał i ja wynurzyliśmy się zza sofy, zrobiła nieco zakłopotaną minę.
- Yyy… nie wiedziałam, że masz gościa. Nie będę wam przeszkadzać, przyjdę później. Pa…- odwróciła się na pięcie i zmierzała w kierunku drzwi.
- Właściwie to ja muszę już iść. Rodzice sami mnie nie spakują, a z resztą umówiłem się z kumplami, więc…- Michał widocznie się speszył. Już dawno zauważyłam, że nie przepada za moją przyjaciółką.
- Nie musisz uciekać, ja naprawdę nie mam nic ważnego do Trysi. Przyszłam tylko powiedzieć, że skrzyknęłam większość klasy na ognisko na piątek nad jeziorem u „Pelikana”. Właściwie to dobrze, że jesteś, bo myślę, że też z chęcią wpadniesz.
- No z pewnie. Ale teraz naprawdę muszę iść. Cześć.- szybkim krokiem zaczął zmierzać w stronę wyjścia, ale przedtem popatrzał na mnie, a po jego spojrzeniu było widać, że też żałuje, że nam przerwano. Gdy tylko wyszedł, zmierzyłam Leną strasznie wykurzonym spojrzeniem.
- Chyba przyszłam nie w porę…- zaczęła.
- No co ty nie powiesz ?!?!?
- Ale zdążyliś…..
- No właśnie nie !!! Kolejny raz !!!
- Po prostu następnym razem nie czekaj tak długo tyl…
- Czyli to moja wina !?!??!- już nie mogłam znieść zachowania Leny. Nie wiem co stało się z nią, z naszą przyjaźnią. Znamy się od piaskownicy. Zawsze wszystko robiłyśmy razem, przeżywałyśmy pierwsze związki i pierwsze rozstania, pierwsze pocałunki. Kiedyś, gdy miałyśmy po 6 lat obiecałyśmy sobie wieczną przyjaźń. Złożyłyśmy przysięgę pod naszym „przyjaźnym” drzewem, że nigdy nic i nikt nas nie rozdzieli. Coraz częściej wracam myślami do tych beztroskich dni. Tęsknię za przedszkolem, podstawówką i za gimnazjum. Wszystko wtedy było sto razy łatwiejsze. Rzeczy, które teraz są podstawą życia, wtedy brzmiały jak z obcego świata. I na odwrót. Kiedyś podstawą życia było słuchanie się rodziców, wykonywanie poleceń nauczycieli, kłócenie się o to, kto ma fajniejsze kredki w piórniku. Później nadszedł okres buntu. Podstawą było sprzeciwianie się rodzicom, nauczycielom i wszystkim wokół, niesłuchanie niczyich rozkazów oraz kłótnie o to, u kogo ma być następny melanż. Życie jest trudne. It's a big, big world. It's easy to get lost in it. Słowa te na zawsze utkną mi w pamięci. Teraz czuję, że dorastam. Nadal świruję ze znajomymi i odwalamy jakieś akcje, ale coraz częściej zachowuję powagę i staram się nie ulegać emocją. Ale to co Lena ostatnimi czasy wyprawia nie mieści się już w głowie !!! Niestety wiem jaki jest tego powód. Ten powód nazywa się Bartek. Na początku, zanim jeszcze nie byli razem, Lena i ja nie odstępowałyśmy siebie na krok. Wszystko między nami było dobrze. Potem jak go spotkała zaczęła się zmieniać. Z grzecznej, miłej, uprzejmej dziewczyny, przeobraziła się w straszliwą jędzę. Coraz trudniej i rzadziej rozmawiamy i przeważnie te rozmowy kończą się kłótnią. Ostatnio jest coraz gorzej. Przyłapałam ją jak mnie obgadywała z plastikiem z innej klasy ! Nie odzywałam się do niej przez 2 tygodnie. Potem niby się pogodziłyśmy, ale znowu zaczęła świrować. Raz nawet wstawiła moje pół-nagie zdjęcie na swojego photobloga ! Na szczęście mało osób je widziało, więc sprawa bardzo szybko ucichła. A teraz zachowuje się tak jakby nie chciała, żebym była z Michałem. Nie wiem o co jej chodzi, przecież dobrze się jej układa z Riko. Ostatnia randka, na jaką ją zabrał, była taka jak w marzeniach każdej nastolatki. A teraz jakby stała się zazdrosna o to, że mam jakieś szanse u Michała. Postanowiłam zapytać ją wprost.
- Czy ty jesteś zazdrosna o to, że Michał na mnie leci?
- Po pierwsze, to nie wiemy do końca czy na ciebie lecie, a po drugie- skąd ci to przyszło do głowy !?- widać po niej było, że zaczyna irytować ją ta rozmowa.
- Po tym co dzisiaj chciał zrobić, sądzę, że jednak mam u niego jakieś szanse! Tylko oczywiście ty musiałaś wparować nieproszona do mojego domu i popsuć wszystkim humor !
- No chyba mogłaś się spodziewać, że cię odwiedzę, bo już wczoraj miałyśmy jechać nad jezioro, więc powinnaś być gotowa.
- Ale umawiałyśmy się na wczoraj, a nie na dzisiaj więc mogłaś chociaż zadzwonić!
- Hah. Zadzwonić, tak ? W takim razie gdzie masz telefon?- po jej pytaniu zaczęłam obmacywać wszystkie swoje kieszenie. No tak. Zostawiłam telefon w domu, gdy wychodziłam do lasu, bo i tak bym nie miała zasięgu.
- Jest na górze.- odpowiedziałam nieco zakłopotana.- Sorki. Zgoda ?
- No pewnie.- odpowiedziała po chwili z uśmiechem i przytuliła mnie.- A teraz wskakuj w strój kąpielowy, bierz rower i jedziemy się pluskać, maleńka !- powiedziała z wielkim entuzjazmem. Po tym poznałam, że ma do mnie jakąś sprawę lub ma chęć na jakąś odjechaną akcję.
- Poczekaj chwilę, zaraz wracam. Idź do garażu po mój rower, ok ?- krzyknęłam biegnąc po schodach do mojego pokoju.
- Okey.
Szybko ubrałam bikini, na to luźną, przewiewną bluzkę i do tego szorty i moje ulubione trampki. Wzięłam torbę z między innymi ręcznikiem, komórką, olejkiem do opalania, szczotką i innymi ważnymi rzeczami i wyszłam przed dom. Lena stała już z uszykowanymi rowerami, więc od razu ruszyłyśmy w trasę. Nie miałyśmy daleko do naszej ulubionej plaży, dlatego dojazd trwał jakieś 20 minut. Była punkt dwunasta, gdy weszłyśmy do wody. Pluskałyśmy się naprawdę bardzo długo, bo woda była bardzo orzeźwiająca i miała idealną temperaturę. Po dobrej godzinie wyszłyśmy na brzeg.
- Wow! Niesamowita jest ta woda! W takich momentach chciałabym być syreną albo jakimś innym wodnym stworzeniem.- powiedziała Lena.
- No ja też. Byśmy miały takie fajne muszelki na cyckach zamiast staników. Haha.
- No. Ale wiesz co mnie zawsze zastanawiało ? Jak syreny się, no wiesz, wypróżniają ? Przecież mają tylko ogon i …
- Przestań!- przerwałam jej wystraszonym głosem i zaczęłam rozglądać się w strachu.
- No wiem, że to nieco obrzydliwe, ale…
- Czekaj. Ja nie o tym.- cały czas szukałam…
- Czego szukasz ?- zapytała Lena. Nareszcie i ona się skapnęła, że ktoś zawinął nasze rzeczy.- Ej ! Gdzie są nasze ciuchy !?
- No właśnie nie wiem! Przecież zostawiałyśmy je gdzieś tutaj.- zaczęłam poważnie panikować. „Komórka, torba, ciuchy, wszystko to przepadło na zawsze?” Myśli moje były pełne czarnych wizji. Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam grzebać w pisaku z myślą, że coś znajdę.
- Siemanko laseczki. Czegoś szukacie?- usłyszałam głos Darka i gdy podniosłam głowę w jego stronę wszystko stało się dla mnie jasne. Alfi wziął nasze rzeczy i razem z nimi schował się za jakieś drzewo, a teraz z wielkim bananem na ustach stał trzymając nasze torby i ręczniki.
- Nie żyjesz !- pierwsza rzuciła się na niego Lena. A on upuścił nasze rzeczy na piach i dał dyla, a my za nim. Biegłyśmy za nim przez całą plażę. Piach latał w każdą stronę, a plażowicze nie szczędzili nam przez to wyzwisk. W końcu pościg przeniósł się na pomost. Darek był jeszcze w normalnych ciuchach, więc zaczął błagać o litość.
- Ej no, dziewczyny. Chyba mnie nie wrzucicie do wody w ciuchach od samego Calvina Kleina ?- widać było po nim, że się boi.
- Niestety. Nie zasłużyłeś na litość.
- Ale to był taki niewinny żart. Dajcie spokój. Przecież nic wam nie zginęło, ani nic. - W tym momencie zaczęłyśmy powoli zbliżać się do niego, a on wzrokiem szukał ostatniej deski ratunku. Widocznie zauważył coś ciekawego, bo wychylił się i pomachał komuś. Mimowolnie się odwróciłam. To był błąd. Alfi tylko na to czekał. Przeleciał między nami jak rakieta i zanim zdążyłyśmy zrobić choćby krok w jego kierunku, był już na plaży i rozbierał się koło sterty naszych rzeczy. Razem z Leną popatrzałyśmy na siebie.
- Ale z niego pedzio-powiedziała Lena.
- Powinien się nazywać Edzio.
- Edzio-Pedzio !- rzekłyśmy chórem. Po chwili wybuchłyśmy śmiechem. Spojrzałam w stronę Darka. Machał w naszą stronę i krzyczał:
- Już jestem gotowy! Możecie mnie ukarać!
Podeszłyśmy do niego ciągle się śmiejąc, nie miałyśmy już ochoty znęcać cię nad nim fizycznie.
- Już ściągnąłeś porteczki Edzio ?- zapytałam z uśmiechem.
- Czemu Edzio ?- widać było, że nie zrozumiał.
- No bo jesteś taki Edzio.-odpowiedziałam.
- Taki Edzio-Pedzio.- dodała Lena.
I wybuchłyśmy śmiechem. „Edzio-Pedzio” zrobił kwaśną minę i strzelił focha.
- Edziu. Nie strzelaj focha, bo kogoś postrzelisz.- Lena podeszła do niego i poklepała po ramieniu.
- Nie no.- odwrócił się i z poważną miną zaczął do nas mówić.- Ja was jakoś nie wyzywam. Myślałem, że wszyscy już wiedzą, że nie jestem gejem. Nawet nie wiecie jak to boli, gdy ktoś rzuca na ciebie bezpodstawne oskarżenia. To naprawdę jest niesprawiedliwe. Jako moje przyjaciółki powinnyście wykazać w stosunku do mnie nieco więcej zrozumienia. Znacie mnie jak nikt inny, a poddajecie się opinii większości. Większość nie zawsze ma rację. Większość zawsze podporządkowuje sobie mniejszość i gdybym był w tej mniejszości, to waszym zadaniem było by mnie wspierać, a nie jeszcze dobijać.
- Zaraz, zaraz.-przerwała mu Lena.- Czyli jesteś w tej mniejszości?
- Nie. Źle mnie zrozumiałaś. To, że chłopak lubi zakupy, kolor różowy i lepiej się czuje w towarzystwie dziewczyn nie znaczy, że jest gejem. To, że ktoś odstaje od grupy, nie znaczy, że jest gorszy i że musi być odizolowany, wyśmiewany, znieważany. Każdy rodzi się tylko człowiekiem. Nikt nie jest idealny, każdemu czegoś brakuje. Ktoś na przykład jest bardzo mądry, inteligentny i ma możliwość osiągnąć każdy wyznaczony przez siebie cel. Jednak inni ludzie, wyżej postawieni w strukturze społeczeństwa, bez talentu, bez wiedzy, nie mający nic innego do robienia, dążą tylko do pogrzebania jego nadziei na osiągnięcie sukcesu. Tacy ludzie otaczają się swoimi „przyjaciółmi”. Myślą, że jeśli parę znajomych zrobi dla nich wszystko, to myślą również, że mogą zrobić wszystko ze wszystkimi. Przyjaciele tych ludzi najczęściej podążają za nimi ze ślepą wiarą, że ich status w społeczeństwie wzrośnie, staną się lepiej postrzegani przez ogół ludności, jeżeli ubiorą jakąś modną bluzkę, sprezentowaną przez tego bogatego przyjaciela. Bycie modnym wcale nie podnosi „fajności” człowieka. Jednak dla większości ludzi, bycie modnym wydaje się być jedyną drogą do bycia postrzeganym w dobrym świetle przez innych. Potrzeba naprawdę mieć wiele odwagi, aby przeciwstawić się całemu tłumowi ludzi idącego za przewodnikiem, modą, która jest nieubłagalna. Moda jest jak kobieta. Zmienia się tak często, że trzeba poświęcać cały swój czas aby za nią zadążyć. Jeśli jednak coś ci się pomiesza, zmiesza cię z błotem i już nie będziesz w stanie wrócić pod jej łaski. Będzie sprawiała wrażenie, że dała ci kolejną szansę, ale jednak już nigdy nie zapomni twojej pomyłki. A ty tylko będziesz pod jej urokiem i nie będziesz mógł się spod niego uwolnić. Uważam, że odwaga to jedna z najważniejszych cech, o ile nie najważniejsza, która jest potrzebna człowiekowi do godnego funkcjonowania. Pewien duński filozof powiedział "Trzeba mieć niemało odwagi, aby się ukazać takim, jakim się jest naprawdę". Uważam to zdanie za moje motto. Dlatego ja idę pod prąd. Mam odwagę chodzić w różowych ciuchach, chodzić na zakupy parę razy w tygodniu i słucham takiej muzyki, do której słuchania inny chłopak nigdy by się nie przyznał. Odwaga to taka rzecz, której nikt mi nie zabierze, to rzecz z którą się urodziłem i z którą umrę. W odwadze jest siła, w odwadze całe moje życie.-walnął taki monolog, że mi kopara opadła. Gdy popatrzałam na Lenę zrobiła minę podobną do mojej.
- Jej…- tylko zdołałam wykrztusić z siebie 3 marne literki.
- Widzę, że to co powiedziałem zrobiło na was wrażenie. Ja jednak chciałbym wiedzieć czy zrozumiałyście moje przesłanie i czy nareszcie dacie mi spokój.
- Tak. Przepraszam cię, że tak się nabijałyśmy.- nie wiedziałam co mam więcej dodać, bo mowę mi odjęło, dlatego zrobiliśmy zbiorowy uścisk, na znak naszej przyjaźni i jedności.

1 komentarz:

  1. No no no ale przemowa ;) Tylko szkoda że się nie pocałowali.

    OdpowiedzUsuń