sobota, 31 grudnia 2011

Rozdział 7: Zmuś mnie!


Gdy razem z prowiantem wróciłyśmy na plażę, chłopcy już czekali na nas na kocach. Po niemal całym dniu spędzonym nad wodą byłyśmy bardzo głodne, więc całe jedzenie szybko zniknęło. Wtedy zabraliśmy się za czteropaki. Było około szóstej kiedy postanowiliśmy po raz kolejny popływać.
- Hej! Kto pierwszy przy tamtym pomoście ten mistrzu!- krzyknął Darek i zaczął machać nieporadnie rękoma i nogami. Jego styl mógłby nazywać się „na pijanego śledzia z ADHD”, bo mniej więcej tak właśnie wyglądał. Wszyscy popatrzeliśmy na niego jak na idiotę i jak idioci zaczęliśmy płynąć stylem „na pijanego śledzia z ADHD”. Mi nie specjalnie chciało się płynąć za Darkiem i Sue, która już prawie go wyprzedziła. Zostałam w tyle i zaczęłam się zastanawiać, gdzie jest Rafał. „ A może się utopił ?”- pomyślałam. W tym samym momencie poczułam czyjś dotyk na plecach i po chwili byłam już bez stanika.
- Aaa!- pisnęłam jak mała dziewczynka. Wtedy parę metrów dalej z wody wynurzył się Rafael i wymachując stankiem krzyknął:
- Patrz co znalazłem!
- Oddawaj natychmiast!
- Nie ma nic za darmo!
- Nie mam czasu na twoje głupie gierki!- wściekła rzuciłam się w pogoń za złodziejem. Oczywiście cały czas byłam zanurzona w wodzie przynajmniej po szyję. Gdy tylko spróbowałam się do niego przybliżyć, wyszedł na brzeg. Stałam wkurzona w wodzie z wielkim fochem na Rafała podczas gdy „śledzie” pojawiły się obok niego. On szybko wyjaśnił im zaistniałą sytuację i krzyknął w moją stronę:
- Zamierzasz tam stać przez całą noc?
- Zamknij się i oddawaj co moje!- poziom mojej frustracji był już bardzo wysoki.
- Ale wy dziecinni.- powiedział Alfi i razem z Leną poszli na nasz koc.
- Proponuję układ.- Rafaello mówiąc te słowa wszedł na pomost.- Oddam ci stanik jeśli...
- Nie ma żadnego jeśli!- przerwałam mu.
- W takim razie trochę się dzisiaj pomoczysz w tej zimnej wodzie.- powiedział i usiadł na pomoście tyłem do mnie. Czułam, że nie mam innego wyjścia i muszę wyjść na ląd. Rozejrzałam się wokół i zauważyłam, że na moje szczęście nikogo oprócz nas nie ma na plaży. Już miałam wchodzić drabinką na pomost, kiedy olśniło mnie, że mogę inaczej to załatwić.
- Rafi proszę oddaj mi stanik. Od tego stania w lodowatej wodzie suty mi stwardniały.- po ostatnich trzech słowach gwałtownie się obrócił. A ja popatrzałam na niego z miną szczeniaka i mówiłam dalej coraz to bardziej uwodzicielskim i słodkim głosikiem.- Ojej jaka ta woda zimna. Mam dreszcze na całym ciele. Nie wiem jak po takiej kąpieli się rozgrzeję.- podczas gdy ja gładziłam swoje ciało udając dreszcze, Rafał patrzał na mnie i z otwartą buzią. Gdyby miał nad głową chmurkę, w której pokazują się jego myśli, na sto procent ujrzałabym tam coś w stylu filmiku z RedTube ze mną i z nim w roli głównej. Ciągnęłam dalej swoją gatkę.- Mógłbyś mi chociaż przynieść jakiś ręcznik żebym się okryła. Jest mi tak zimno. Proszę cię zlituj się nade mną.- nie wiem co sobie pomyślał, ale jak strzała pomknął na plażę i po sekundzie stał koło drabinek z ręcznikiem.
- Odwróć się.- powiedziałam spokojnym tonem, a ona jak zaklęty usłuchał moich słów. Owinęłam się ręcznikiem i podeszłam i szepnęłam mu na ucho:
- Jak ci mam dziękować?
Na co on odwrócił się i spojrzał bardzo głęboko w oczy. Jestem pewna, że zajrzał tak głęboko, że aż zobaczył mój mózg. Wiedziałam co oznacza ten wzrok i nie wiem dlaczego, ale postanowiłam spełnić jego pragnienie. Wbiłam się w jego usta jak jakaś opętana i zaczęłam zachłannie go całować. On jeszcze bardziej pogłębił nasz pocałunek, objął mnie z całych sił jakby nie chciał już nigdy puścić. Czułam w jego ustach alkohol. Był jeszcze bardziej zalany niż ja. Jego ręce plątały się po całych moich plecach, a ja moje dłonie wplotłam w jego włosy. Nigdy wcześniej z nikim tak dziko się nie całowałam. Nie wiem jak, ale po chwili leżeliśmy już na pomoście. On leżał pode mną. Jego dłoń gwałtownie zerwała ręcznik z mojego ciała, które było okryte już tylko majtkami. Wtedy poczułam dotyk Rafała na swojej piersi. Dreszcz przeszył moje ciało, nie do końca podobało mi się to, ale promile we krwi od zawsze robiły ze mnie inną osobę. Podczas gdy, on pieścił moje cycki, ja gładziłam jego klatę. Była bardzo umięśniona, wręcz „przemięśniona”, jednak w dotyku była bardzo przyjemna. Jednak on z każdą chwilą stawał się coraz bardziej zachłanny. Moje serce biło jak szalone, a gdy jego ręka powędrowała pod moje majtki, postanowiłam to przerwać. Oderwałam się od jego ust i chciałam wstać, ale on nie pozwolił mi nawet się podnieść. Udało mi się tylko wyszarpnąć jedną rękę, którą walnęłam go w twarz. Mój cios był widocznie dość silny, bo Rafiego trochę zamroczyło i zdołam wstać. Ubrałam górę od stroju i miałam już odchodzić, kiedy szarpnął mnie za nadgarstek.
- Zostaw mnie!- krzyknęłam, ale on zignorował to i znowu zaczął mnie całować. Odepchnęłam go.
- Nie mów, że ci się to nie podobało.- powiedział to z takim uśmiechem jakby był jakimś mistrzem pocałunku albo najbardziej pożądanym mężczyzną świata.
- A co ty sobie myślałeś, że dam ci się przelecieć w miejscu publicznym?
- Jeśli nie chcesz w miejscu publicznym to możemy jechać do mnie. Lub do ciebie. Jak wolisz?
- Nigdzie z tobą nie jadę!
- Nie pierdol, kurwa, tylko pieprz się ze mną!- Rafał bardzo się wkurzył i nie mówił już słodkim głosikiem, tylko dawał mi rozkazy, których nie chciałam spełniać. Moja chęć zabawy i przeżycia czegoś niezapomnianego przerodziła się w chęć ucieczki w dalekie, bezpieczne miejsce, w którym Rafael nigdy by mnie nie znalazł. Stałam tam przestraszona, a on dotykał rękoma każdą część mojego ciała. Czułam się bezsilna, ale jeszcze raz spróbowałam go odepchnąć. Nie udało mi się, ale na szczęście z pomocą przyszła mi Lena i Darek. Alfi rzucił się na Rafała i wrzucił go do wody, a Sue objęła mnie ramieniem i zaprowadziła na brzeg.
- Chyba czas już wracać do domu.
- Tak. To dobry pomysł.- głos mój drżał jakbym miała wibrator w gardle.
Zabrałyśmy nasze rzeczy, ubrałyśmy ciuchy i poszłyśmy po rowery. Byłam tak rozdygotana całą tą sytuacją, że nie potrafiłam jechać na rowerze, więc razem z Leną zaczęłyśmy prowadzić nasze pojazdy. Nie odzywałam się, tak samo jak Sue. Cały czas myślałam o zaistniałej sytuacji. Przecież Rafael wydawał się taki miły. Byłam pewna, że to normalny chłopak, z którym można pogadać, pośmiać się i wszystko inne. A on okazał się tylko dupkiem, który chciał zabawić się moimi uczuciami. Chciał mnie tylko wykorzystać do zaspokojenia swoich popędów. Gdyby nie moi przyjaciele być może , że teraz leżałabym gdzieś w krzakach. Martwa. Nie, nie mogę tak myśleć. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. W moim bezpiecznym pokoju obklejonym plakatami Justina. Ale od domu oddzielał mnie jeszcze spory kawałek, a właśnie zaczęło się ściemniać. Każdy szmer lasu wydawał mi się szmerem skradającego się Rafała. Myślałam, że zemdleję jak usłyszałam czyjś krzyk. Na szczęście to był tylko Darek, który prosił abyśmy na niego poczekały.
- Przepraszam cię za mojego kuzyna.- mówił zdyszanym i przejętym głosem.- Wiedziałem, że lubi podrywać laski tylko do jednego celu, ale myślałem, że się powstrzyma, jeśli się dowie, że się przyjaźnimy. Naprawdę bardzo cię przepraszam. Mam nadzieję, że nic ci nie zrobił.
- To nie twoja wina tylko moja. To ja weszłam w jego ramiona jak jakaś zahipnotyzowana. Nie wiem co, ale coś bardzo mnie do niego ciągnęło. Teraz będę ostrożniejsza.
- Nie wiem dlaczego, ale dziewczyny lecą na Rafiego jak muchy. On ma coś w sobie, tylko nie wiem co. Jest jakiś magiczny.
- Jak jednorożec.- powiedziała Lena.- Tylko mu brakuje serduszka na tyłku.
- I chuja na czole.- dodałam, po czym wszyscy parsknęliśmy śmiechem.
- Taaa… Ale to tylko zwykły koń, którego nie da się osiodłać.- rzekł Darek i znowu wszyscy posmutniali. Ja pomyślałam sobie, że nie ma co rozmyślać nad tym co by było gdyby, więc zaczęłam jakąś zabawną gatkę, aby rozluźnić atmosferę.
- Ej czy wam się też wydaje, że to będą najlepsze wakacje w naszym życiu?
- O tak! Na pewno będzie się dużo działo.- powiedział Alfi, a w jego rozmarzonych oczach zobaczyłam wiele szalonych pomysłów.
- Myślcie realnie! Zanim się obejrzycie trzeba będzie wracać do szkoły. I znowu będziemy wkurzać nauczycieli na lekcjach. Znowu jak zwykle będziemy im marudzić, żeby przełożyli test albo dzisiaj nie pytali, bo jesteśmy po ciężkim weekendzie.- Lena zaczęła mówić o szkole i wzięło się nam na wspomnienia z poprzedniego roku szkolnego.
- A pamiętacie tę akcję co wszyscy zaczęli rysować wszystkim karne kutasy aż w końcu cała klasa dostała uwagę, a ty- zwróciłam się do Alfiego- musiałeś iść do dyrektora ?
- Ej! ja tego nie pamiętam!
- Bo ciebie wtedy nie było w szkole.-zaczął tłumaczyć Lenie Darek.- To było tak, że ja razem z Matim zaczęliśmy rysować sobie nawzajem karne kutasy, a potem rysowaliśmy je osobą siedzącym blisko nas, aż w końcu Grucha (przezwisko nauczyciela) się wkurzył i przesadził mnie do pierwszej ławki, ale wojna nadal trwała. Po chwili dostałem od Matiego karteczką. Chciał się założyć o to, że nie odważę się narysować kutasa w dzienniku. Oczywiście przyjąłem zakład. Czekałem na dobry mement i jak Grucha się odwrócił, żeby napisać coś na tablicy, ja wyciągnąłem się i już zacząłem rysować co trzeba, ale niestety Grunia się odwrócił. Jak się na mnie rzucił! Że co ja robię, że tak nie wolno...
- No żebyś ty widziała jak to wyglądało!- włączyłam się do opowiadania.- Oczy tak mu na wierzch wyszły, że myślałam, że wyskoczą z orbit. W klasie zapadła momentalna cisza. Nikt się nie odzywał. Nikt! A wiesz, że to rzadkość u nas na polskim.
- Wy to mieliście ubaw, ale ja! Nie wiedziałem, co robić! Myślałem o tym, czy jak mu te oczy wypadną czy mam je łapać czy nie...
- Ja bym nie łapała.- powiedziała Sue.
- Ja też nie.- zgodziłam się z Leną, a Darek kontynuował.
- Więc jak już doszedłem do wniosku, że jak te gały mu wylecą to je rozdepczę butem...
- Ja tam bym je wzięła do domu...- wtrąciłam.
- I co byś z nich zrobiła?- zapytała Lena- Chyba jakąś zupę.
- No! Znalazłam taki przepis na Internecie...
- To nie jest teraz ważne.- teraz wtrącił się Darek.
- Ok. Mów dalej.
- Tak więc jak skończył pluć na mnie zrozumiałem, że chyba kazał mi iść do dyrektora, więc poszedłem.
- A najlepsze było to, że jak wyszedł z klasy, ktoś dorwał się do jego zeszytu i cała klasa zaczęła składać różne podpisy w jego zeszycie...
- Cała klasa?!- krzyknęła Lena razem z Alfim, a on dodał- Myślałem, że tylko Mati.
- Gdyby tylko Mati ci porysował to tylko on by dostał uwagę, a nie cała klasa.
- Aaaa...- obydwoje dostali olśnienia.
- Ja tam uważam,- Sue zaczęła przypominać nam jeszcze jedną historię.- że najlepszą akcją jaką odwaliliśmy w klasie była wojna na mazaki podczas historii.
- Nooo!!! Masakra! Ja się dziwię, że on się nie skapnął.
- Czekajcie, o czym wy mówicie?- tym razem zamroczyło Darka.
- No to było wtedy jak nie było gościa od historii i siedzieliśmy sami w klasie...
- I zaczęliśmy strzelać mazakami i jeden z nich rozpryskał się na ścianie...
- I zaczęliśmy zmazywać ślady gumką do mazania, ale jeszcze trochę zostało...
- Więc wszyscy się srali, że dostaniemy uwagą czy coś, ale na szczęście nikt się nie skapnął.- razem z Leną przedstawiłyśmy historię w największym skrócie.
- A no pamiętam! To było wtedy co Kaśka biegła na dół do kibla po papier i się glebła na zakręcie krzycząc: „Mam papier! Mam papier!”, co nie?
- No dokładnie. A tak a propo. Rano próbowałam się dodzwonić do niej, ale nie odbierała. Co się z nią dzieje?- zapytała Lena.
- Aaa. Bo wy nie w temacie.- zrozumiałam, że moi przyjaciele nie wiedzą, że Kasia ma chłopaka i dzisiaj była z nim umówiona.
- A co się stało?- zapytał Alfi.
- Tak więc czy jesteście gotowi poznać tajemnicę niejakiej Katarzyny Malinowskiej?
- Jaką tajemnicę? Ale wiesz, że nie powinnaś zdradzać jej tajemnic, ale mów szybko, bo się posram!- wypowiedź Leny zabrzmiała bardzo „logicznie”.
- Tak więc uroczyście oświadczam, że...- zatrzymałam się w tym momencie, ponieważ uwielbiałam trzymać ludzi w napięciu.
- No mów!- krzyknęli równocześnie.
- Widzę, dzięki waszej zgodności, że jesteście gotowi dowiedzieć się, że...- znowu zrobiłam pauzę, ale tym razem mniejszą i dokończyłam zdanie- Kasia chodzi z Kubą.
- Pierdzielisz.- Darek po tym jak pozbierał szczękę z ziemi zdołał wypowiedzieć tylko jedno słowo.
- Mów szybko jak to się stało.- rzekła Lena.
-Nie ma tutaj wiele do opowiadania. Po prostu dostała od niego SMSa, że chce się spotkać w parku, więc zrobiłam ją na bóstwo i poszłyśmy. Nie wiem dokładnie co się potem działo, ale wiem, że teraz są parą i byli na dzisiaj umówieni.
- Nieźle.- Alfi znowu wypowiedział jedno słowo.
- Jak widać marzenia się spełniają...- powiedziała Sue.
- Never say never!- krzyknęłyśmy razem po czym zaśmiałyśmy się.
- Taa... Teraz tylko ja i ty jesteśmy bez pary- Darek mówiąc to objął mnie ramieniem i zrobił uwodzicielski ruch brwiami.
- Alfi... Teraz to chyba nie na miejscu- powiedziała Lena, a ja nie do końca zrozumiałam o co jej chodzi. Jednak po chwili mnie olśniło.
- Nie martwcie się tym, co się dzisiaj wydarzyło. Za niedługo będziemy się z tego śmiać.
-  Mam nadzieję, bo cały czas jest mi głupio, tym bardziej, że on należy do mojej rodziny.
- Na prawdę nic mi nie jest. Panikujecie bardziej niż ja!
- W takim razie co zrobisz w sprawie Michała?- zapytała mnie przyjaciółka.
- Na razie nic. Czekam na ruch z jego strony.
- Taki ruch?- powiedział Darek i zrobił ruch w stylu->http://25.media.tumblr.com/tumblr_ludmqgzuxt1r129r7o1_500.gif
- Nie. Raczej na taki.- tym razem ja pokazałam mu ruch coś w tym stylu-> http://26.media.tumblr.com/tumblr_lxfsddlWha1qj96myo1_400.gif
- Ale ja się pytam tak na serio. Przestańcie się wygłupiać.- Sue próbowała nas ogarnąć, ale resztki alkoholu w naszych żyłach dawały się jeszcze we znaki. Zaczęliśmy tańczyć jak jakieś wariaty na drodze i robiliśmy różne „smakowite” pozy.- Weźcie przestańcie, bo robicie mi siarę!
- Siarę? Przed kim?- zapytał chłopak.
- Chyba, że się przyjaźnisz z tymi drzewami czy coś to ja nie wnikam.- powiedziałam.
- Hahaha. Bardzo śmieszne. Ja w przeciwieństwie do ciebie mam przyjaciół.- Lena zaczęła mi dokuczać.
- Że niby ja nie mam przyjaciół tak?- atmosfera zaczęła się zagęszczać.
- No a masz?- powiedziała Sue. Darek spoglądał na nas z boku i nie chciał się wtrącać, ponieważ widział, że tylko pogorszy sytuację.
- No pewnie! Więcej niż ty! Ja jestem lubiana w przeciwieństwie do ciebie.
- Haha! Niby dlaczego według ciebie nikt mnie nie lubi?
- Ha! Ty się jeszcze pytasz!- spojrzałam na nią jak na idiotkę.- Niby dlaczego ktoś by miał lubić taką sukę jak ty!
- Ja!!!- poziom złości w Lenie zaczął wykraczać poza normę.- Suką!!?!! Odszczekaj to co powiedziałaś!
- Zmuś mnie!
Jak jej kazałam tak zrobiła. Rzuciła się na mnie z pięściami i zaczęłyśmy się szarpać. Na początku ona zaczęła ciągnąć mnie za włosy, a ja uderzałam ją swoim łokciem w brzuch. Potem, gdy porządnie walnęłam jej z buta w kolano, a ona puściła moje włosy, podbiegł do nas Darek i rozdzielił.
- Co się z wami dzieje!?- Alfi stał między nami i patrzał raz na mnie raz na Lenę. Obydwie ledwo co stałyśmy na nogach głośno sapiąc. Mierzyłyśmy siebie złowrogim spojrzeniem.- Co z waszą przyjaźnią?
- Odeszła już dawno, ale my tego nie chciałyśmy zauważyć.- rzekła Lena.
- Przynajmniej w jednym się zgadzamy.- wypowiedziałam te słowa wciąż mierząc ją wzrokiem.
Darek patrzał na nas z niedowierzaniem, a Sue podeszła do swojego roweru i odjechała w stronę miasta.
- Co się tak gapisz?- warknęłam na niego, bo strasznie irytowała mnie ta cisza.
- Ze mną też się pokłócisz?- zapytał takim dziwnym tonem.  Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Stałam chwilę w ciszy i patrzałam na niego. On robił to samo. Po dobrych paru minutach w końcu on przemówił:
- Wiem, że z Leną czasem trudno jest wytrzymać, ale nie powinnyście się tak zachowywać.
- Nie będziesz mi rozkazywać!- wrzasnęłam, gdyż nie chciałam żeby robił mi wywody w stylu „ tak nie wolno”, „przecież się przyjaźnicie”, „nie powinnyście się kłócić o każdą błahostkę”. Nie chciałam tego słyszeć przede wszystkim, dlatego że wiedziałam, że miałby stuprocentową rację. Zrobiłam szybki obrót na pięcie i pojechałam rowerem do domu.
Mieszkanie na szczęście było puste. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła dziesiąta. Weszłam po schodach do mojego pokoju. Nie miałam już siły trzymać emocji w sobie. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Cały czas w mojej głowie przewijały się kadry z dzisiejszego wieczoru. Chłopak próbujący cię zgwałcić, kłótnia z najlepszą przyjaciółką i z najlepszym przyjacielem. Nie wiem kto by się nie załamał po czymś takim. Szczerze? Bardziej zdołowała mnie sprzeczka z Leną. Cały czas słyszałam jej słowa „Odeszła już dawno, ale my tego nie chciałyśmy zauważyć.” Czy ona już nic do mnie nie czuje? Przecież tyle razem przeszłyśmy. Tyle nas łączyło. A teraz? To uczucie, kiedy zaczynasz tracić kogoś, kto kiedyś było dla ciebie najcenniejszą osobą na świecie, a teraz nie ma już dla ciebie wartości. To straszne.  Tym bardziej, że ta osoba zna wszystkie pikantne ciekawostki z twojego życia i kto wie? Może zachce się jej ujawnić ja całemu światu? Nie wiem jak to wyrazić słowami. Nie wiem jak to jest możliwe zagubić się w swojej głowie, ale ja doświadczyłam tego uczucia już wiele razy. Oczy strasznie piekły mnie od natłoku łez, więc postanowiłam się ogarnąć. Weszłam do łazienki. Nawet na patrzałam w lustro, bo wiedziałam jaki widok mnie tam zastanie. Byłaby to dziewczyna z nie ogarem zarówno na jak i w głowie, oczami czerwonymi i podkrążonymi od płaczu, z zadrapaniami na poliku. Cała ja. Najpierw zażywam nieco alkoholu, a później mam z tego konsekwencje. Napuściłam wody do wanny i wlałam dużo olejku zapachowego. Gdy poczułam ciepło na swoim ciele i wspaniały zapach unoszący się naokoło mnie, moje samopoczucie się poprawiło. Czułam, że moje problemy odchodzą w niepamięć. Zaczęłam intensywnie myśleć jak zaplanować sobie życie na najbliższe dni. Doszłam do wniosku, że po pierwsze- przestaję się interesować Leną na jakiś czas. Skoro nasza przyjaźń „odeszła już dawno” to po co mam starać się przywrócić ją do życia? Po drugie- nigdy więcej nie pozwolę sobie na utratę głowy po wpływem alkoholu. Za wiele głupich rzeczy mogę przez to zrobić. Po trzecie- nie będę dawała ponieść się uczuciu jeśli chodzi o chłopaków. Choćby nie wiadomo co mówił, co obiecywał, na jakiego wyglądał nie pozwolę mu się za szybko zbliżyć. Jednak najlepszy na takie sprawy jest czas. Nie lubię planować swojego dnia zachowania i bardzo często stawiam na spontan, ale w pierwszych etapach miłości nie ma miejsca na takie zachowanie. Każdy krok musi być dokładnie zaplanowany. Trzeba również umieć obserwować. Nie tylko ja mam robić kroki, obmyślać strategie, ale również to rola drugiej osoby. Do tanga jak do miłości trzeba dwojga. Trzeba wiele godzin poświęcić na miłość. Planowanie strategii, analizowanie i przewidywanie następnych ruchów „przeciwnika” to najważniejsze rzeczy, nad którymi trzeba się zatrzymać, aby mieć szanse zdobyć cel. Miłość to wielka harówka. Czy jest warta wysiłku? Nie wiem. Czasami myślę, że nie. Czasem, że tak. To zależy od sytuacji. To zależy od osoby, którą się kocha. Czy ja kogoś kochałam w tym momencie. Justina? Tak. Na pewno, ale ta miłość była nie prawdziwa. Cokolwiek bym mówiła nie znałam go tak naprawdę. Więc czy byłam w kimś zakochana? Tak. Michał. To on. On jest moim celem.  Zrobię wiele aby go mieć. Nie wszystko, ale wiele.
Po długiej kąpieli z intensywnym myśleniem zdołałam tylko ubrać piżamę i zasnąć.

---------------------------------------------------------------------
Oto następny rozdział. Wiem, że jakoś długo się nie pokazywałam i nie dodawałam rozdziału, ale to dlatego że pisałam trochę dłuższego niż zwykle. Mam nadzieję, że się podoba. Zachęcam do komentowania i jakbyście mogli i chcieli prosiłabym o wysyłanie linka do mojego blogu wszystkim znajomym, szczególnie Beliebersom :) Postaram się napisać rozdział jak najszybciej ale mam jeszcze jedno pytanie: Wolicie dłuższe rozdziały rzadziej czy krótsze częściej?

środa, 28 grudnia 2011

Rozdział 6: Prosto z mostu


Słońce tego dnia było idealne do opalania się. Od zawsze miałam ciemniejszą karnację od innych, więc mogłam spokojnie opalać się bez filtra.
- Nasmarujesz mi plecy olejkiem ?- zapytałam Lenę.
Oczywiście się zgodziła. Wybrałam ją z dwóch powodów. Po pierwsze- była dziewczyną. Po drugie- bardzo lubiłam jej dotyk. Umiała świetnie masować, pewnie dlatego, że jej kuzynka uczyła się w szkole masażu i poduczyła ją trochę. Gdy wzięła się do smarowania, Darek odwrócił głowę w moją stronę. Potem ją podniósł i wpatrywał się w moje ciało z wzrokiem drapieżcy. Nigdy wcześniej tak na mnie nie patrzał. Trochę mnie to wystraszyło i zdziwiło, więc nie wiedziałam jak zareagować. Na szczęście to on się odezwał.
- Ale masz sexowne ciało. Gdybyśmy się  nie przyjaźnili chętnie bym cię przeleciał.- powiedział oblizując się, dosłownie, na mój widok.
- Mam nadzieję, że to komplement.- odpowiedziałam zmieszana.
- No pewnie, że komplement. Uważam, że jesteś najładniejszą dziewczyną jaką znam.
- Oj, przesadzasz.- nienawidzę, gdy ktoś rozmawia o moim wyglądzie, nawet jeśli jest to miłe.
- On wcale nie przesadza.- do rozmowy dołączyła Lena.- Naprawdę masz piękne ciało, karnację ani za ciemną ani za bladą, twoje włosy są zdrowe, mocne i piękne a kości policzkowe masz jak modelka. Naprawdę, gdyby zrobić konkurs na Miss Liceum na sto procent byś wygrała!
- Dobrze powiedziane!
- Dajcie już spokój!- chciałam jak najszybciej przerwać tę rozmowę, bo bardzo się zawstydziłam. Ja?! Najładniejszą dziewczyną w szkole ? Raczej wątpię. Nigdy nie czułam się piękna. Nie sądziłam, że jestem brzydka, ale normalna. Zwykła nastolatka z normalną twarzą i ciałem, któremu tu i ówdzie czegoś brakuje, a gdzieniegdzie przydałoby się aby nieco ubyło.
- Mówię ci! Nawet Justin nie pogardziłby twoją urodą, gdyby cię poznał.- każda wzmianka o Justinie powodowała, że na moim ciele przebiegały ciary. Wtedy było tak samo.-Tylko mieszkamy w takim zadupiu, że nawet z GPSem by nie trafił.
- Jezu… A wy znowu o nim ?- Alfi bezradnie opadł na koc.
- Ale zrozum to! Justin to wielka gwiazda i widzi miliony dziewczyn na świecie. Jednak jeszcze nie zobaczył swojej shawty. Pewnie dlatego, że nie widział Patrycji.
- No masz rację, ale co to znaczy to shawty ?
- To w amerykańskim slangu znaczy dziewczyna. Justin często używa tego określenia.- Lena wytłumaczyła mu jak najprościej się dało.
- No to byś mogła być jego shawty. Taką zieloną shawty. Byś była green shawty.- Alfi zaczął szpanować angielskim i swoją inteligencją.
- By cię nazywał … czekaj …- teraz Lena chciała popisać się tym, że umie tworzyć nowe słowa.
- Shaween.- Darek rzucił jakby od niechcenia. Shaween- ładnie to brzmi. Czułam, że będę częściej używała tego pseudonimu.
- Fajnie.- odezwała się Lena. Widać było, że jej też się spodobało.
- A ty byś mogła być Sue. – powiedziałam do Leny. Wiedziałam, że jej ulubiony kolor to niebieski, więc jakoś tak mi się złożyło.
- Dobre! Brawo Shaween.-Lenie spodobało się nowe imię.
- Dzięki Sue.- po tym wszyscy wybuchli śmiechem.
Dalsza część dnia polegała głównie na śmianiu się i wydurnianiu. Oczywiście nie mogło się obejść bez „słłit foci”. Muszę przyznać, że lustrzanka, którą dostałam od rodziców robi zajebiste zdjęcia. A było co fotografować. Alfi jak zwykle zaczął szpanować swoimi skokami do jeziora. Ja z Leną również zaliczyłyśmy parę ładnych lotów. Potem, gdy Darek zaczął za bardzo świrować, wrzuciłyśmy go do zagłębienia w piasku i zakopałyśmy tak, że wystawała mu tylko głowa. Siedział tam przez jakieś piętnaście minut i darł się na całe gardło: „Gdzie jest reszta mojego ciała!? Noga, chodź tu szybko. Chodź do głowy i to biegiem !” i wykrzykiwał różne podobnie bezsensowne teksty. Gdy znudziło mu się to zaczął rozkopywać się i udawać zombie, które właśnie wstaje z grobu. Niestety chwilę potem zadzwoniła jego mama z jakąś poważną sprawą i musiał wracać. Ja z Leną zostałyśmy aby jeszcze trochę się poopalać.
Była około czwartej po południu, gdy postanowiłyśmy się jeszcze trochę pokąpać. Wstałyśmy z koców i chciałyśmy iść do wody, ale jakiś chłopak, jakieś dziesięć metrów od nas przyglądał się nam. Gdy uderzyłam Sue w bok i pokazałam owego kolesia, ten zaczął podchodzić w naszą stronę.
- Cześć. Jestem Rafał, ale możecie mówić na mnie Rafaello.
- Bo pchasz się w nieswoje sprawy jak wiórki kokosowe w zęby ?- zapytała ironicznie Lena.
- Czy dlatego, że masz jednego orzeszka ?- również przygasiłam nieznajomego. Zrobił zakłopotaną minę i nie wiedział co odpowiedzieć.
- Widzę, że panie mają ostre języki jak seksowne ciała.
- Nie flirtuj z nami, bo obydwie jesteśmy zajęte.- Sue nie chciała dalej prowadzić rozmowy z obcym, ale mnie intrygował ten brunet. Jego nieład na głowie robił z niego niegrzecznego chłopca, ale jego piękne, zielone oczy mówiły o jego artystycznej duszy. Przyglądałam mu się przez jakiś czas aż w pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały. Wciąż wpatrując się w moje oczy, powiedział do Leny:
- Ja nie muszę flirtować z dziewczynami. Wystarczy, że któraś na mnie popatrzy i już jest pod moim urokiem.
- Hej Raf!- w naszą stronę podbiegł Alfi. Dopiero teraz nasze wzroki odkleiły się od siebie- Ja cię wszędzie szukam a ty jak zwykle rwiesz jakieś laski! Ale muszę ci przyznać, że wybrałeś najlepszy towar w mieście.
- Siemanko.- rzekł do Darka i zrobili swój specjalny powitalny uścisk dłoni.- A co do dziewczyn to wcale ich nie rwę, bo ponoć zajęte.
- Alfi, ty znasz tego pajaca?- zapytała Lena.
- To mój kuzyn. Miałem wracać do domu, bo przyjechał do nas na wakacje, ale on wyjechał mi naprzeciw ale się minęliśmy. Ale czekaj, czekaj. Obydwie jesteście zajęte?! Jak długo mnie nie było?
- Lena chciała się ciebie pozbyć i powiedziała, że jesteśmy zajęte. Prawda jest taka, że ja nie mam chłopaka.- powiedziałam patrząc prosto w oczy kuzynowi Darka. „Co ty robisz?”- pomyślałam-„Zarywasz do jakiegoś nieznajomego podrywacza plastików? Daj spokój. Zasługujesz na kogoś lepszego.”
- Dziwne, aby taka dziewczyna jak ty nie miała chłopaka. A jakie jest twoje imię, o piękna białogłowo ?- zapytał niby poważnie, ale Alfi i Lena parsknęli śmiechem.
- Nazywam się Patrycja, ale możesz na mnie mówić Shaween.
- Bardzo miło poznać. Jakie mieliście plany na resztę wieczoru?- zapytał niby nas wszystkich, ale wymownie spojrzał na mnie.
- W zasadzie żadne a ty? Pewnie musisz wracać do domu z Alfim.- Sue była bardzo niemiła dla nowego.
- Milutka jesteś.- spojrzał na Lenę i uśmiechnął się szyderczo.
- Tak wiem.-odpowiedziała z równie podłym uśmiechem.- Wszyscy mi to mówią.
- Miło więc będzie spędzić razem czas, więc może zostaniemy jeszcze na plaży, bo ja się jeszcze nie kąpałem.
- Ok.- Ja i Darek przytaknęliśmy jego planowi, a Lena tylko zmierzyła Rafała wzrokiem.
- A jest tu jakaś restauracja, bar czy coś? Mam trochę szmalu i mółgbym postawić pizzę czy coś i do tego jakąś zapitkę.
- Bosz! Raf, ty myślisz tylko o tym jak się najebać. – Alfi walnął prosto z mostu.-Ja nie wiem po kim ty to odziedziczyłeś.
- Myślę o wielu innych rzeczach równie intensywnie.- w tym momencie jego spojrzenie powędrowało na mnie. Poczułam przyjemny dreszcz na moim prawie nagim ciele. Nie wiedziałam dlaczego prawie obcy chłopak tak bardzo mnie pociąga. Uczucie, którym darzyłam Justina a nawet Michała, zupełnie różniło się od tego co poczułam do Rafaella. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale chciałam zabawić się z tym fascynującym facetem. Nie wiązałam z nim długoterminowych planów. Chciałam go wykorzystać tylko przez ten jeden dzień. A mogła spokojnie to planować, bo widać było, że to typowy lowelas.
- Ja tam chętnie dziś zaszaleję.- zaczęłam poważny flirt z kuzynem Alfiego.
- To wy się wykąpcie, a ja z Pati pójdę po jakieś piwo i pizzę. – odezwała się Lena.- Tylko daj nam kasę.
- Ok.
Usłyszawszy to, Lena chwyciła mnie za ramię i ruszyłyśmy w stronę pizzerii. Zrobiłam bardzo zdziwioną minę i czekałam na wyjaśnienia.
- Co kombinujesz z tym Rafałem ?
- Nic specjalnego. Chcę się tylko zabawić.
- No ja bym ci radziła na niego uważać.
- Dlaczego?
- Wygląda mi na takiego typa, który wie, jak skrzywdzić taką dziewczynę jak ty.
- Co masz dokładnie na myśli?
- W pewnym momencie zauważyłam, że włączył się w nim instynkt drapieżcy. Nie zrozum mnie źle, ale ja po prostu nie chcę aby coś ci się stało.
- Dziękuję za troskę, ale dam sobie radę.
- Ale wiesz…- zaczęła wypowiadać jakąś myśl, ale coś jej przerwało. Po głębokim oddechu szybko wypuściła powietrze a słowa które wypowiedziała w tym samym momencie sprawiły, że dolna szczęka opadła mi do ziemi.- Ruchałam się z Bartkiem.
- C..cc.coo ?
- No sorry, że tak jakoś prosto z mostu i bez żadnego kontekstu, ale musiałam komuś powiedzieć.
- Ale jak to?
- Wiem, że czujesz się zaskoczona, ale ja też nadal nie mogę w to uwierzyć. Nie planowałam tego, ale wczoraj wieczorem… emocje wzięły górę i … zrobiliśmy to.- mówiła niby tak wstydliwie, ale czuć było w jej głosie nutkę radości. Zawsze gdy była mowa o seksie powtarzałyśmy sobie, że to jeszcze nie czas. Przecież nie seks jest w życiu najważniejszy. Z resztą w wieku siedemnastu lat nie można mówić o prawdziwej miłości, bo kto zna jakieś małżeństwo, które było parą już w liceum? Naprawdę takie historie rzadko się zdarzają. Prawie wszystkie pierwsze miłości nie przechodzą próby czasu. Dlatego razem z Sue i Kate postanowiłyśmy, że poczekamy na naprawdę odpowiedni moment na ten bardzo ważny krok w kierunku dorosłości.
- Ale naprawdę tego chciałaś czy on cię zmusił ?
- Nie nie ! To wszystko było za moim pozwoleniem. Już długo jesteśmy razem i czułam, że mogę mu zaufać w tej kwestii i czułam, że mnie nie skrzywdzi.
- Więc kiedy to się stało ? Mów po kolei, bo chcę być na bieżąco.
- Tak więc po wczorajszej randce na łące Bartek odprowadzał mnie do domu, kiedy zadzwoniła do mnie mama. Mówiła, że razem z tatą idzie gdzieś na noc do przyjaciółki czy coś. Wiesz, że czasem mam stracha spać sama w domu, więc postanowiłam skorzystać z okazji i zaprosiłam Riko na noc. Zgodził się, chociaż na początku obawiał się, że może coś się stać. Widocznie przeczuwał, że to zrobimy, ale nic nie mówił. Tak więc leżeliśmy sobie przytuleni na kanapie i oglądaliśmy jakąś komedię romantyczną. Jak to w każdym filmie tego gatunku na końcu był finałowy pocałunek. Po tej cudownej randce i filmie poczułam, że muszę mu jakoś podziękować, więc zaczęłam go całować. Na początku nasz pocałunek był delikatny, ale z czasem stawał się coraz dzikszy. Nie wiem co we mnie wstąpiło, bo zaczęłam się rozbierać. On chwycił mnie za ręce i zapytał: „Kochanie co ty robisz?” a ja mu odpowiedziałam: „Nie wiem, ale wiem, że cię pragnę tu i teraz”. „Jesteś pewna, że tego chcesz? Nie chciałbym ci zrobić krzywdy.”- powiedział to do mnie z troską w głosie i już wiedziałam, że nic mnie nie powstrzyma. Byłam pewna, że mnie kocha i nie opuści, więc wyszeptałam mu na ucho: „Ufam ci i wiem, że mnie nie skrzywdzisz, więc po prostu zróbmy to.” Po moich słowach poczuł się pewnie i przejął władzę nad moim ciałem. Po chwili byliśmy nadzy, a on delikatnie rozszerzył moje nogi i wszedł we mnie. Myślałam, że to będzie bardziej przyjemne, ale na początku strasznie bolało. Lecz potem spojrzałam na jego seksowne ciało i ból minął, a w jego miejscu pojawiła rozkosz. Gdy doszedł do mojego punktu g, dostałam orgazm. Po chwili on również doszedł. Krzyknął: „Kocham cię!”. Odpowiedziałam mu tym samym, a po chwili oboje leżeliśmy na kanapie głośno dysząc. „ I jak wrażenia?”- zapytał mnie po krótkiej chwili. „Jesteś niesamowity”- odpowiedziałam mu i pocałowałam w szyję. Niedługo potem zasnęliśmy. Wcześnie rano, około piątej, obudził mnie i poinformował, że musi już iść. Pożegnałam się z nim czule i zaczęłam sprzątać w salonie. Musiałam ogarnąć kanapę, bo była nieco wymiętolona. Wiem, że pewnie myślisz sobie, że źle zrobiłam ale ja też nie wiem czy postąpiłam słusznie. Najbardziej martwi mnie to, że nie użyliśmy żadnego zabezpieczenia. A co jeśli jestem w ciąży?- zapytała ze łzami w oczach i oparła czoło na moim ramieniu. Objęłam ją, by dodać otuchy:
- Na pewno nie jesteś i sądzę, że dobrze zrobiłaś. Skoro poczułaś, że jesteś gotowa to znaczy, że nie było innego wyjścia. Wiem, że obiecywałyśmy sobie czystość, ale ja też również myślałam niedawno o złamaniu tej obietnicy. Uważam, że powinnyśmy zacząć korzystać z naszego wyglądu i z młodości. Czas się zabawić.
- Widzę, że całkowicie zmieniłaś zdanie od czasu naszej ostatniej rozmowy na ten temat. To przez Michała, co nie ? Myślisz, że mogłabyś się z nim przespać? Czekaj- widać było, że dopadło ją olśnienie.- Ty nie myślisz o Michale?- zdziwiło mnie to, bo o kim innym mogłam myśleć?- Tobie chodzi o Rafaella!
- Co?! O czym ty w ogóle mówisz?- niby krzyknęłam na nią oburzona, ale odwróciłam się, bo chyba mówiła prawdę. Czułam się zagubiona. Nie wiedziałam czego chcę, co zrobię i dlaczego to zrobię. Po prostu podążałam za nieznanymi mi dotąd pragnieniami.
- Nie ! Ty naprawdę chcesz uprawiać sex z zupełnie nieznanym ci mężczyzną !?!
- Ja.. ja nie wiem…
- Nie wiesz co ?
- Nie wiem… nie wiem co się ze mną dzieje…
- Co ci jest?- tym razem Lena zaczęła się o mnie martwić. Podeszła i przytuliła mnie, a ja rozpłakałam się w jej ramionach jak dziecko, które płacze tak tylko żeby popłakać.
- Co się z tobą dzieje ?- zapytała gładząc moje plecy.- Jak ci mam pomóc?
- Nie… nie wiem.- powiedziałam wciąż płacząc.
- Widzę, że jedynym sposobem na pozbycie się problemów tego wieczoru jest  porządna ilość browaru.
- Ale ja nie chcę. Wiesz przecież, że mam słabą głowę.
- Trudno. Trzeba zaszaleć. Skutkami będziemy przejmować się później.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Oto kolejny rozdział. Wiem, że nie najlepszy i w ogóle nie udany, ale musiałam tak napisać. Za to obiecuję, że następny będzie o wiele ciekawszy. Ostatnie zdanie z tego rozdziału może wam wiele powiedzieć o następnych rozdziałach ;) Proszę o jakieś komenty, pomysły i wgl.

poniedziałek, 19 grudnia 2011

:D

Jak pewnie widać zmieniłam nagłówek :D Podoba się ?? Piszę aby zachęcić wszystkich odwiedzających mego bloga do dołączania do obserwatorów i do liczniejszego komentowania. Co do nowego rozdziału to jestem w trakcie pisania, a dodam najpewniej w następny weekend :) Jak ktoś ma jakieś propozycje dla mnie co do wyglądu bloga i treści to chętnie posłucham ;)

wtorek, 13 grudnia 2011

Rozdział 5: Trzy marne literki


Gdy weszliśmy do korytarza, Michała zatkało. Stał w osłupieniu i nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa. Pewnie spodziewał się jakiegoś innego widoku, chociaż nie wiem jakiego.
- Co cię tak zatkało ? – nie mogłam wytrzymać  widoku Michała obracającego z otwartą buzią. Wyglądał tak zabawnie i słodko.
- Naprawdę tutaj mieszkasz ?
- Czekaj, czekaj … faktycznie ! To nie mój dom ! Wynośmy się stąd zanim nas ktoś przyłapie !- spojrzał na mnie z śmiertelnie wystraszonym wyrazem twarzy. Myślałam, że się położę na ziemi i będę się śmiać przez dłuuugi czas.
- Hahahahahahaahhah !!!!! Nie no na serio się nabrałeś, że pomyliłam się i weszłam do cudzego domu ?
- Osz ty nie dobra !- powiedział po tym jak otrząsnął się z szoku. Szybkim ruchem złapał mnie za ręce i przycisnął do ściany. Wbił we mnie swoje niebieskie tęczówki i zaczął mówić przerażająco przerażającym i seksownym głosem.- Teraz albo mnie teraz przeprosisz albo będę cię gilgotać aż pękniesz ze śmiechu.
- Masz pecha. Ja nie mam gilgotek.
- Założymy się ?- uniósł szatańsko jedną brew i zaczęło się ! Najpierw zaczął łaskotać mój brzuch, a ja zaczęłam się wyrywać, bo oczywiście miałam łaskotki. Na szczęście udało mi się wyrwać z jego uścisku i zaczęłam biec w stronę salonu. Zwinnym ruchem przeskoczyłam kanapę i miałam zamiar uciec przez tylnie drzwi na taras. Jednak Michał również postanowił popisać się zręcznością i chciał przeskoczyć kanapę, ale zaczepił nogą o górną jej część i z wielkim łoskotem wylądował na ziemi.
- Ała !- krzyknął z bólu.
- Ej nic ci nie jest ?- zapytałam z bezpiecznej odległości.
- Nie mogę wstać.- jęknął. W jego głosie czuć było ból, że pomyślałam, że naprawdę coś mu się stało. Podbiegłam więc do niego. Leżał na boku trzymając się za nogę.
- Poczekaj tu, a ja zaaaa…..- gdy tylko pochyliłam się nad nim, chwycił mnie za ramiona. Zwinnym ruchem położył mnie na ziemi. Teraz to on był na górze. Patrzył mi prosto w oczy. Jego usta zbliżały się do moich. Czułam, że za kilka sekund spełni się moje marzenie. Zamknęłam powieki i czekałam aż nasze wargi zespolą się w całość. Jednak nie było mi dane rozpłynąć się w jego ustach.
- Heloł !?- Lena weszła z hukiem przez główne wejście. Gdy Michał i ja wynurzyliśmy się zza sofy, zrobiła nieco zakłopotaną minę.
- Yyy… nie wiedziałam, że masz gościa. Nie będę wam przeszkadzać, przyjdę później. Pa…- odwróciła się na pięcie i zmierzała w kierunku drzwi.
- Właściwie to ja muszę już iść. Rodzice sami mnie nie spakują, a z resztą umówiłem się z kumplami, więc…- Michał widocznie się speszył. Już dawno zauważyłam, że nie przepada za moją przyjaciółką.
- Nie musisz uciekać, ja naprawdę nie mam nic ważnego do Trysi. Przyszłam tylko powiedzieć, że skrzyknęłam większość klasy na ognisko na piątek nad jeziorem u „Pelikana”. Właściwie to dobrze, że jesteś, bo myślę, że też z chęcią wpadniesz.
- No z pewnie. Ale teraz naprawdę muszę iść. Cześć.- szybkim krokiem zaczął zmierzać w stronę wyjścia, ale przedtem popatrzał na mnie, a po jego spojrzeniu było widać, że też żałuje, że nam przerwano. Gdy tylko wyszedł, zmierzyłam Leną strasznie wykurzonym spojrzeniem.
- Chyba przyszłam nie w porę…- zaczęła.
- No co ty nie powiesz ?!?!?
- Ale zdążyliś…..
- No właśnie nie !!! Kolejny raz !!!
- Po prostu następnym razem nie czekaj tak długo tyl…
- Czyli to moja wina !?!??!- już nie mogłam znieść zachowania Leny. Nie wiem co stało się z nią, z naszą przyjaźnią. Znamy się od piaskownicy. Zawsze wszystko robiłyśmy razem, przeżywałyśmy pierwsze związki i pierwsze rozstania, pierwsze pocałunki. Kiedyś, gdy miałyśmy po 6 lat obiecałyśmy sobie wieczną przyjaźń. Złożyłyśmy przysięgę pod naszym „przyjaźnym” drzewem, że nigdy nic i nikt nas nie rozdzieli. Coraz częściej wracam myślami do tych beztroskich dni. Tęsknię za przedszkolem, podstawówką i za gimnazjum. Wszystko wtedy było sto razy łatwiejsze. Rzeczy, które teraz są podstawą życia, wtedy brzmiały jak z obcego świata. I na odwrót. Kiedyś podstawą życia było słuchanie się rodziców, wykonywanie poleceń nauczycieli, kłócenie się o to, kto ma fajniejsze kredki w piórniku. Później nadszedł okres buntu. Podstawą było sprzeciwianie się rodzicom, nauczycielom i wszystkim wokół, niesłuchanie niczyich rozkazów oraz kłótnie o to, u kogo ma być następny melanż. Życie jest trudne. It's a big, big world. It's easy to get lost in it. Słowa te na zawsze utkną mi w pamięci. Teraz czuję, że dorastam. Nadal świruję ze znajomymi i odwalamy jakieś akcje, ale coraz częściej zachowuję powagę i staram się nie ulegać emocją. Ale to co Lena ostatnimi czasy wyprawia nie mieści się już w głowie !!! Niestety wiem jaki jest tego powód. Ten powód nazywa się Bartek. Na początku, zanim jeszcze nie byli razem, Lena i ja nie odstępowałyśmy siebie na krok. Wszystko między nami było dobrze. Potem jak go spotkała zaczęła się zmieniać. Z grzecznej, miłej, uprzejmej dziewczyny, przeobraziła się w straszliwą jędzę. Coraz trudniej i rzadziej rozmawiamy i przeważnie te rozmowy kończą się kłótnią. Ostatnio jest coraz gorzej. Przyłapałam ją jak mnie obgadywała z plastikiem z innej klasy ! Nie odzywałam się do niej przez 2 tygodnie. Potem niby się pogodziłyśmy, ale znowu zaczęła świrować. Raz nawet wstawiła moje pół-nagie zdjęcie na swojego photobloga ! Na szczęście mało osób je widziało, więc sprawa bardzo szybko ucichła. A teraz zachowuje się tak jakby nie chciała, żebym była z Michałem. Nie wiem o co jej chodzi, przecież dobrze się jej układa z Riko. Ostatnia randka, na jaką ją zabrał, była taka jak w marzeniach każdej nastolatki. A teraz jakby stała się zazdrosna o to, że mam jakieś szanse u Michała. Postanowiłam zapytać ją wprost.
- Czy ty jesteś zazdrosna o to, że Michał na mnie leci?
- Po pierwsze, to nie wiemy do końca czy na ciebie lecie, a po drugie- skąd ci to przyszło do głowy !?- widać po niej było, że zaczyna irytować ją ta rozmowa.
- Po tym co dzisiaj chciał zrobić, sądzę, że jednak mam u niego jakieś szanse! Tylko oczywiście ty musiałaś wparować nieproszona do mojego domu i popsuć wszystkim humor !
- No chyba mogłaś się spodziewać, że cię odwiedzę, bo już wczoraj miałyśmy jechać nad jezioro, więc powinnaś być gotowa.
- Ale umawiałyśmy się na wczoraj, a nie na dzisiaj więc mogłaś chociaż zadzwonić!
- Hah. Zadzwonić, tak ? W takim razie gdzie masz telefon?- po jej pytaniu zaczęłam obmacywać wszystkie swoje kieszenie. No tak. Zostawiłam telefon w domu, gdy wychodziłam do lasu, bo i tak bym nie miała zasięgu.
- Jest na górze.- odpowiedziałam nieco zakłopotana.- Sorki. Zgoda ?
- No pewnie.- odpowiedziała po chwili z uśmiechem i przytuliła mnie.- A teraz wskakuj w strój kąpielowy, bierz rower i jedziemy się pluskać, maleńka !- powiedziała z wielkim entuzjazmem. Po tym poznałam, że ma do mnie jakąś sprawę lub ma chęć na jakąś odjechaną akcję.
- Poczekaj chwilę, zaraz wracam. Idź do garażu po mój rower, ok ?- krzyknęłam biegnąc po schodach do mojego pokoju.
- Okey.
Szybko ubrałam bikini, na to luźną, przewiewną bluzkę i do tego szorty i moje ulubione trampki. Wzięłam torbę z między innymi ręcznikiem, komórką, olejkiem do opalania, szczotką i innymi ważnymi rzeczami i wyszłam przed dom. Lena stała już z uszykowanymi rowerami, więc od razu ruszyłyśmy w trasę. Nie miałyśmy daleko do naszej ulubionej plaży, dlatego dojazd trwał jakieś 20 minut. Była punkt dwunasta, gdy weszłyśmy do wody. Pluskałyśmy się naprawdę bardzo długo, bo woda była bardzo orzeźwiająca i miała idealną temperaturę. Po dobrej godzinie wyszłyśmy na brzeg.
- Wow! Niesamowita jest ta woda! W takich momentach chciałabym być syreną albo jakimś innym wodnym stworzeniem.- powiedziała Lena.
- No ja też. Byśmy miały takie fajne muszelki na cyckach zamiast staników. Haha.
- No. Ale wiesz co mnie zawsze zastanawiało ? Jak syreny się, no wiesz, wypróżniają ? Przecież mają tylko ogon i …
- Przestań!- przerwałam jej wystraszonym głosem i zaczęłam rozglądać się w strachu.
- No wiem, że to nieco obrzydliwe, ale…
- Czekaj. Ja nie o tym.- cały czas szukałam…
- Czego szukasz ?- zapytała Lena. Nareszcie i ona się skapnęła, że ktoś zawinął nasze rzeczy.- Ej ! Gdzie są nasze ciuchy !?
- No właśnie nie wiem! Przecież zostawiałyśmy je gdzieś tutaj.- zaczęłam poważnie panikować. „Komórka, torba, ciuchy, wszystko to przepadło na zawsze?” Myśli moje były pełne czarnych wizji. Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam grzebać w pisaku z myślą, że coś znajdę.
- Siemanko laseczki. Czegoś szukacie?- usłyszałam głos Darka i gdy podniosłam głowę w jego stronę wszystko stało się dla mnie jasne. Alfi wziął nasze rzeczy i razem z nimi schował się za jakieś drzewo, a teraz z wielkim bananem na ustach stał trzymając nasze torby i ręczniki.
- Nie żyjesz !- pierwsza rzuciła się na niego Lena. A on upuścił nasze rzeczy na piach i dał dyla, a my za nim. Biegłyśmy za nim przez całą plażę. Piach latał w każdą stronę, a plażowicze nie szczędzili nam przez to wyzwisk. W końcu pościg przeniósł się na pomost. Darek był jeszcze w normalnych ciuchach, więc zaczął błagać o litość.
- Ej no, dziewczyny. Chyba mnie nie wrzucicie do wody w ciuchach od samego Calvina Kleina ?- widać było po nim, że się boi.
- Niestety. Nie zasłużyłeś na litość.
- Ale to był taki niewinny żart. Dajcie spokój. Przecież nic wam nie zginęło, ani nic. - W tym momencie zaczęłyśmy powoli zbliżać się do niego, a on wzrokiem szukał ostatniej deski ratunku. Widocznie zauważył coś ciekawego, bo wychylił się i pomachał komuś. Mimowolnie się odwróciłam. To był błąd. Alfi tylko na to czekał. Przeleciał między nami jak rakieta i zanim zdążyłyśmy zrobić choćby krok w jego kierunku, był już na plaży i rozbierał się koło sterty naszych rzeczy. Razem z Leną popatrzałyśmy na siebie.
- Ale z niego pedzio-powiedziała Lena.
- Powinien się nazywać Edzio.
- Edzio-Pedzio !- rzekłyśmy chórem. Po chwili wybuchłyśmy śmiechem. Spojrzałam w stronę Darka. Machał w naszą stronę i krzyczał:
- Już jestem gotowy! Możecie mnie ukarać!
Podeszłyśmy do niego ciągle się śmiejąc, nie miałyśmy już ochoty znęcać cię nad nim fizycznie.
- Już ściągnąłeś porteczki Edzio ?- zapytałam z uśmiechem.
- Czemu Edzio ?- widać było, że nie zrozumiał.
- No bo jesteś taki Edzio.-odpowiedziałam.
- Taki Edzio-Pedzio.- dodała Lena.
I wybuchłyśmy śmiechem. „Edzio-Pedzio” zrobił kwaśną minę i strzelił focha.
- Edziu. Nie strzelaj focha, bo kogoś postrzelisz.- Lena podeszła do niego i poklepała po ramieniu.
- Nie no.- odwrócił się i z poważną miną zaczął do nas mówić.- Ja was jakoś nie wyzywam. Myślałem, że wszyscy już wiedzą, że nie jestem gejem. Nawet nie wiecie jak to boli, gdy ktoś rzuca na ciebie bezpodstawne oskarżenia. To naprawdę jest niesprawiedliwe. Jako moje przyjaciółki powinnyście wykazać w stosunku do mnie nieco więcej zrozumienia. Znacie mnie jak nikt inny, a poddajecie się opinii większości. Większość nie zawsze ma rację. Większość zawsze podporządkowuje sobie mniejszość i gdybym był w tej mniejszości, to waszym zadaniem było by mnie wspierać, a nie jeszcze dobijać.
- Zaraz, zaraz.-przerwała mu Lena.- Czyli jesteś w tej mniejszości?
- Nie. Źle mnie zrozumiałaś. To, że chłopak lubi zakupy, kolor różowy i lepiej się czuje w towarzystwie dziewczyn nie znaczy, że jest gejem. To, że ktoś odstaje od grupy, nie znaczy, że jest gorszy i że musi być odizolowany, wyśmiewany, znieważany. Każdy rodzi się tylko człowiekiem. Nikt nie jest idealny, każdemu czegoś brakuje. Ktoś na przykład jest bardzo mądry, inteligentny i ma możliwość osiągnąć każdy wyznaczony przez siebie cel. Jednak inni ludzie, wyżej postawieni w strukturze społeczeństwa, bez talentu, bez wiedzy, nie mający nic innego do robienia, dążą tylko do pogrzebania jego nadziei na osiągnięcie sukcesu. Tacy ludzie otaczają się swoimi „przyjaciółmi”. Myślą, że jeśli parę znajomych zrobi dla nich wszystko, to myślą również, że mogą zrobić wszystko ze wszystkimi. Przyjaciele tych ludzi najczęściej podążają za nimi ze ślepą wiarą, że ich status w społeczeństwie wzrośnie, staną się lepiej postrzegani przez ogół ludności, jeżeli ubiorą jakąś modną bluzkę, sprezentowaną przez tego bogatego przyjaciela. Bycie modnym wcale nie podnosi „fajności” człowieka. Jednak dla większości ludzi, bycie modnym wydaje się być jedyną drogą do bycia postrzeganym w dobrym świetle przez innych. Potrzeba naprawdę mieć wiele odwagi, aby przeciwstawić się całemu tłumowi ludzi idącego za przewodnikiem, modą, która jest nieubłagalna. Moda jest jak kobieta. Zmienia się tak często, że trzeba poświęcać cały swój czas aby za nią zadążyć. Jeśli jednak coś ci się pomiesza, zmiesza cię z błotem i już nie będziesz w stanie wrócić pod jej łaski. Będzie sprawiała wrażenie, że dała ci kolejną szansę, ale jednak już nigdy nie zapomni twojej pomyłki. A ty tylko będziesz pod jej urokiem i nie będziesz mógł się spod niego uwolnić. Uważam, że odwaga to jedna z najważniejszych cech, o ile nie najważniejsza, która jest potrzebna człowiekowi do godnego funkcjonowania. Pewien duński filozof powiedział "Trzeba mieć niemało odwagi, aby się ukazać takim, jakim się jest naprawdę". Uważam to zdanie za moje motto. Dlatego ja idę pod prąd. Mam odwagę chodzić w różowych ciuchach, chodzić na zakupy parę razy w tygodniu i słucham takiej muzyki, do której słuchania inny chłopak nigdy by się nie przyznał. Odwaga to taka rzecz, której nikt mi nie zabierze, to rzecz z którą się urodziłem i z którą umrę. W odwadze jest siła, w odwadze całe moje życie.-walnął taki monolog, że mi kopara opadła. Gdy popatrzałam na Lenę zrobiła minę podobną do mojej.
- Jej…- tylko zdołałam wykrztusić z siebie 3 marne literki.
- Widzę, że to co powiedziałem zrobiło na was wrażenie. Ja jednak chciałbym wiedzieć czy zrozumiałyście moje przesłanie i czy nareszcie dacie mi spokój.
- Tak. Przepraszam cię, że tak się nabijałyśmy.- nie wiedziałam co mam więcej dodać, bo mowę mi odjęło, dlatego zrobiliśmy zbiorowy uścisk, na znak naszej przyjaźni i jedności.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

:(

Bardzo przepraszam że nic jeszcze nie dodałam ale nie mam czasu. Mogłabym opisać swoją beznadziejną sytuację w szkole i w domu ale nie wiem czy chcecie to czytać xD W skrócie powiem że się przygotowywuję do olimpiady z matematyki i z chemii (tak wiem jestem MISZCZU XD) i nie wyrabiam ogólnie z lekcjami. Z resztę nadchodzą święta i trzeba wreszcie chałupę ogarnąć XD Mam napisany prawie cały następny rozdział ale jeszcze muszę dopisać nieco bo jest za krótki. Mam teraz chwile czasu, więc może jutro dodam. Nie wiem czy wszyscy wiedzą ale mam twittera ->https://twitter.com/#!/zioLLona321 możecie mi tam zadawać pytania co do obydwu blogów i jakieś pomysły co do opowiadania i wgl. I proszę o więcej komentów : ) teraz już powinno się dawać dodawać xD

sobota, 3 grudnia 2011

Rozdział 4: Polowanie


Następnego dnia babcia obudziła mnie bardzo wcześnie. Od dawna marudziła mi, że musimy iść do lasu i pozbierać trochę jagód na pierogi. Uwielbiam pierogi z jagodami, ale nienawidzę ich zbierać. Bardzo ciężko jest nazbierać całe wiadro małych, brudzących na fioletowo kulek, które częściej  trafiają prosto do brzucha niż do wiadra. No ale babcia nie dałaby sobie rady beze mnie, więc musiałam się poświęcić. Najlepiej pracuje mi się ze słuchawkami na uszach. Wtedy praca wydaje mi się przyjemnością. Tego dnia nie było nie inaczej. Niemal od razu babcia znikła mi z oczu, ale nie martwiłam się tym, bo doskonale znałam drogę do domu. Znalazłam wielką jagodową polankę i zabrałam się do pracy. W słuchawkach słychać było różne piosenki, ale najczęściej pojawiały się te śpiewane przez Justina. Znałam jego teksty na pamięć, więc śpiewałam na całe gardło. Tamtego dnia miałam fazę na piosenkę Somebody To Love, więc gdy tylko usłyszałam pierwsze brzmienia tej piosenki zaczęłam drzeć się na cały las:




Ohh! Ohh!
For you I’d write a symphony
I’d tell the violin
It’s time to sink or swim
Watch him play for ya
For you I'd be
Runnin a thousand miles
Just get you where you are
Step to the beat of my heart.
I don’t need a whole lot
But for you I admit I
Rather give you the world
Or we can share mine
I know that I won’t be the first one
Given you all this attention
But baby listen
I just need somebody to love
I don’t need too much
Just need somebody to love.
I don’t need nothing else
I promise girl, I swear.
I just need somebody to love.
I need somebody I need somebody
I need somebody I need somebody.



Czułam, że roznosi mnie energia. Już śpiewanie nie wystarczyło zaczęłam kręcić biodrami w rytm muzyki i tanecznym ruchem odwróciłam się. To co zobaczyłam tak mnie wystraszyło, że upadłam na jagody.
- Przepraszam, że cię wystraszyłam.- powiedział Michał i wyciągnął rękę aby pomóc mi wstać.- Ładnie śpiewasz…-powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
- Daruj sobie.- syknęłam wściekła i zawstydzona.- Długo tak stoisz i się śmiejesz ?
- Jakieś 20 minut.- jego słowa spowodowały, że skamieniałam. Na szczęście po chwili dodał- Dopiero co przyszedłem. Zdążyłem tylko wysłuchać refren. Chociaż resztę piosenki słychać było w całym lesie.
- Proszę cię, nie nabijaj się. Nie wiedziałam , że ktokolwiek mnie słyszy, a tym bardziej widzi.
- Nie musisz się niczego wstydzić. Nie jest aż tak źle z twoim głosem. A ta piosenka to pewnie Biebera, nie ?
- A co ? Masz coś do Justina ?- wbiłam w niego swoje złowrogie spojrzenie. W sprawie Justina byłam bardzo przeczulona. Nie pozwoliłam nigdy go obrażać, bo wszystkie kierowane do niego obelgi przeważnie były bezpodstawne. Michał spojrzał na mnie nieco zmieszany, ale szybko znalazł odpowiedź na moje pytanie.
- Nie. Nie jestem jakimś antyfanem. Nic do niego nie mam i akurat ta piosenka bardzo mi się podoba. Somebody to Love jak się nie mylę. Świetna piosenka, wiele wyraża.
- Też mi się podoba. A dlaczego w ogóle tu przyszedłeś ? Czy naprawdę z tak daleka mnie słychać ?
- Przyjechałem z rodzicami do waszego hotelu, żeby dogadać się ostatecznie i jak coś wprowadzić. Powiedziano nam, że was nie ma, bo poszłyście do lasu.  Rodzice zostali i dogadują się z waszym recepcjonistą, a ja postanowiłem wyjść wam na przeciw. Na szczęście znalezienie ciebie nie było zbyt trudne.- powiedziawszy to ponownie uśmiechnął się szatańsko.
- Daj już spokój, bo was nie zakwateruję i będziesz miał nici z wakacji.
- Jakoś dam sobie radę. Mógłbym na przykład zająć twój pokój.
- Taa… nie wygoniłbyś mnie z własnego pokoju.
- Jeśli nie to byś musiała się ze mną męczyć. Mam nadzieję, że masz duże łóżko.
- Haha. Myślisz, że pozwoliłabym ci spać ze mną ?- zapytałam, chociaż wiedziałam, że bym pozwoliła.
- Pożyjemy, zobaczymy.- powiedział to tak jakby planował coś konkretnego. Zobaczyłam błysk w jego oku jaki widać w oczach drapieżnika, który upatrzył sobie zwierzynę. Serce zabiło mi mocniej z radości i jednocześnie ze strachu.
- Choć poszukamy twojej babci.- rzekł i wybudził mnie tym z zamyślenia.
- Ok.
Chodziliśmy przez las dobre 15 minut, aż w końcu znaleźliśmy ją na drugim końcu puszczy.
- Jesteś nareszcie !- krzyknęłam w jej stronę. Gdy podniosła głowę wyraźnie się zdziwiła widząc ze mną chłopaka.- To jest właśnie Michał…
- Ten Michał ?- zapytała, mając na myśli, czy to ten, o którym cały czas jej opowiadam.
- Tak, ten z mojej klasy.- powiedziałam takim tonem, aby zrozumiała, że nie chcę żeby wypaliła coś głupiego. Niestety nie podziałało.
- Jesteś przystojniejszy niż mi opowiadała moja wnuczka.- myślałam, że zaraz zapadnę się pod ziemię, a raczej pod mech.
- A pani jest milsza niż mi opowiadała moja koleżanka.- powiedział z wielkim bananem na ustach.
- Co cię sprowadza w nasze strony ?- zapytała.
- Przyjechałem razem z rodzicami, ustalić rezerwację pokoju.
- A no tak. Chodźmy więc i nie pozwólmy im czekać.- podniosła wiadro z jagodami i dziarskim krokiem zaczęła przedzierać się przez las.
- Jej! Twoja babcia jest tak pełna energii jakby wypiła karton Red Bulla.
- Hah. No wiem. Czasami myślę, że jest młodsza ode mnie.
- Przestańcie mnie obgadywać i ruszcie się. Biegiem, biegiem. – usłyszała naszą rozmowę i zaczęła nas poganiać.
- I do tego jaki słuch !- z wrażenia Michał otworzył buzię.
- Lepiej chodźmy, bo mi jeść w domu nie da. Hah.- rzekłam rozbawiona.
- Hahah. Tak, chodźmy.
Gdy tylko doszliśmy do recepcji babcia przywitała się z rodzicami Michała i zabrała ich do swojego gabinetu. Stałam z Michałem w holu i bardzo chciałam coś do niego zagadać, ale nie wiedziałam co. Przyglądałam się mu. Podszedł do recepcjonisty i zapytał:
- Przepraszam. Nie wie pan gdzie ta urocza dama ma swój pokój ? Widzi Pan, zaprosiła mnie do siebie na nocowanie i muszę sprawdzić czy ma wystarczająco duże łóżko na dwie osoby.
Zrobiłam wielkie oczy na to co usłyszałam. Co ten wariat odpierdala !? Przecież Daniel (imię recepcjonisty) wygada wszystko babci a ta se pomyśli nie wiadomo co.
- Co ty wyrabiasz ?
- Droczę się z tobą.- powiedział to i podszedł bardzo blisko mnie. Po raz kolejny czułam jego oddech na swoim ciele.- Co zamierzasz z tym zrobić ?- spojrzał mi prosto w oczy. Myślałam, że zaraz zemdleję.
- Czemu ci tak zależy na zobaczeniu mojego pokoju ?- musiałam jakoś przełamać ciszę.
- Pokój, w którym się mieszka wiele mówi o człowieku.-cały czas stał tuż przy mnie i nie spuszczał wzroku z moich oczu. Ja też nie mogłam oprzeć się jego spojrzeniu. Cały czas czekałam na to aż zrobi pierwszy krok i wreszcie nasze usta spotkają się w słodkim pocałunku. Bałam się zrobić to pierwsza, szczególnie, że w każdej chwili babcia mogła wyjść razem z jego rodzicami.
- A co chcesz o mnie wiedzieć ?- znowu musiałam przełamać milczenie.
- Wiele rzeczy. Na przykład co sobie teraz myślisz.
- Nie chciał byś wiedzieć. Lepiej chodźmy do mojego pokoju skoro ci tak zależy.
- Jest ! – krzyknął i zrobił ruch ręką (mam nadzieję, że wiecie o co cho).
- Tylko się nie wystrasz.-rozmawialiśmy idąc do mojego domu.- Nie wiem czy ci się spodobają całe ściany obklejone plakatami Justina, półki pełne książek o nim i wszystkie płyty. A na dodatek dawno nie sprzątałam.
- Na pewno nie jest tak źle, widziałem gorsze. Pewnie nie masz wszystkich brudnych ciuchów poza szafą, rozkładających się kanapek pod poduszką albo kuwety dla kota nie opróżnianej od lat ?- zapytał.
- Fuuuj.. ! U mnie nie jest tak źle. Naprawdę widziałeś taki pokój u kogoś ? Pewnie u jakiegoś kolegi, co ?
- Nie-widać po nim było, że moje pytanie sprawiło mu zakłopotanie.- To był pokój dziewczyny.- w tym momencie wziął głęboki oddech jakby bał się, że słowa, które ma wypowiedzieć, utkną mu w gardle.-Mojej ex dziewczyny.
- Acha… Nie wiedziałam, że z Horatki była taka świnia.
- Oh ! Była z niej jeszcze większa świnia niż ktokolwiek mógł sądzić. Wstydzę się tego, że z nią chodziłem.
- Może to nie do końca na miejscu z mojej strony, ale chciałabym wiedzieć: Co ona tobie zrobiła, że z nią zerwałeś ?- spojrzałam na niego a on opuścił wzrok.- Jeśli nie chcesz to nie odpowiadaj.
- Nie, to nie jest nie na miejscu. Tylko nie wiem, czy chcesz tego słuchać…
- Są wakacje. Mam czas.- uśmiechnęłam się najładniej jak umiałam, a on odwzajemnił się tym samym.
- Miło znać kogoś, kto potrafi wysłuchać. Ale może najpierw wejdziemy do środka ?
- Spoko.- powiedziałam i zaczęłam odkluczać frontowe drzwi od domu.- Zapraszam.

------------------------------------------------------------------------------

Oto kolejny rozdział. Zapraszam na drugiego bloga -> http://ziollona321.bloblo.pl/ i proszę o komenty :)
Proponuję układ
10 komentów = rozdział wcześniej niż w następny weekend ;)