wtorek, 14 sierpnia 2012

Rozdział 14: Aleś ty zabawny

***Oczami Shaween***
- Możesz mi nie wierzyć, ale to wszystko co ci powiedziałem jest prawdą. Może mnie teraz znienawidzisz, pomyślisz, że jestem jakiś głupi i ...
- Czy mogłabym ja coś teraz powiedzieć?- zapytałam z lekkim uśmiechem.
- Tak, jasne. Przepraszam.- powiedział nieco speszony. Pewnie dopiero się skapnął, że gadał ponad pół godziny, a  ja go słuchałam nieodzywając się ani słowem.
Czy uwierzyłam mu od razu? Tak. Czemu? Ponieważ widziałam jak parę razy szczerość wylewała się z jego oczu w postaci łez. Nie mógł kłamać. I nie kłamał. Cała ta jego historia- wreszcie wszystko trzymało się kupy.
"Wreszcie wiem, dlaczego taki ktoś jak on był z taką dziewczyną jak ona. Ale że zerwał z nią przeze mnie? Tego bym się nie spodziewała. Tym bardziej tego, że on również coś do mnie czuje! "Coś"?!  Boże dziewczyno, nie bój się tego powiedzieć! ON CIĘ KOCHA! I TY GO KOCHASZ! CZEGO CHCIEĆ WIĘCEJ!"
- Po pierwsze- zaczęłam powoli, uważając na każde wypowiadane słowo.- muszę pogratulować ci odwagi. Zerwałeś z nią, ba! Wytrzymałeś z nią cały rok, a ja nie mogłabym chodź by minuty! Nie boisz się konsekwencji i postanowiłeś mi o wszystkim powiedzieć. Każda z tych rzeczy wymaga wiele odwagi, a co dopiero wszystkie naraz. Po drugie- nie musisz mnie więcej upewniać, że to jest prawda, ponieważ wierzę ci. Po trzecie i może najważniejsze- potwierdzam fakt że jesteś głupi.- w tym momencie uśmiech, który pojawił się niedawno na jego twarzy, zmienił się w zdziwienie.- Jakieś 15 minut temu minęliśmy skręt do jeziora.- odparłam szeroko się uśmiechając.
- O kurcze!- krzyknął i zatrzymał konie. Zaczął rozglądać się, jakby szukając pomysłu jak wyjść z tej sytuacji. Na szczęście droga nie była zbyt często używana przez auta.
- Jestem ciekawa jak teraz cofniesz.- mówiłam do niego ciągle się szczerząc.
- Och, nie widziałaś jeszcze mistrza w akcji.
- Nie widziałam konia, który szedłby do tyłu.
- No właściwie ja też.- powiedział i opuścił głowę na znak bezradności.- Zapomniałem już jak się prowadzi konia. Powinni mi zabrać prawo jazdy.- mówiąc to spojrzał na mnie przez ramię z uśmiechem.
- Ha ha. Aleś ty zabawny.- odparłam, a on tylko mocniej się uśmiechnął. Po chwili ciszy zapytałam- To co robimy? Idziemy z buta?
- Nie mogę zostawić ani koni ani bryczki.
- No tak...- odrzekłam i zaczęłam zastanawiać się razem z Michałem co robić. Na szczęście myślenie szybko mi poszło.
- Co robisz?- zapytał mnie, widząc jak odpinam uprząższ Breeze.
- Oswobodzę konie i je przytrzymam a ty zawrócisz bryczkę. Nie wygląda na ciężką.
- Całkiem dobry pomysł.- powiedział z uznaniem.
Zeskoczył z bryczki i zaczął odpinać Donut'a. Kiedy to zrobił oddał mi go i zaczął obracać bryczkę. Ja w tym czasie szłam powoli w poprawną stronę razem z końmi. Gdy Michał był już gotowy je przypinać ja byłam kilka metrów dalej.
- Nawet o tym nie myśl, Pati.- usłyszałam stanowczy głos za sobą.
- Ale o czym?
- Och, przestań. Wiem, że planowałaś mi uciec z nimi.
- Nie planowałam.
- To dobrze.- odetchnął z ulgą.
- Ale dzięki za pomysł.
Mówiąc to zrobiłam szatański ruch brwiami i zaczęłam biegnąć razem z końmi. Michał ruszył za mną, ale ja w pewnym sensie ciągnięta przez Breeze i Donut'a poruszałam się szybciej.
- FOCH!- dało się słyszeć za moimi plecami.
Zatrzymałam się w bezpiecznej odległości i zapytałam:
- Na kogo?
- Na Donut'a.
- A to czemu? On jest taki piękny.- mówiąc to przytuliłam się do jego pyszczka.
- Może i jest piękny, ale on teraz ma dwie dziewczyny, a ja żadnej.- mówiąc to patrzył mi prosto w oczy, a ja myślałam, że zaraz zemdleję.- Proszę, przypnijmy już je i jedźmy dalej. Tyle na ten wieczór zaplanowałem atrakcji i boję się, że nie wszystko zdążę załatwić.
- Dobrze.- powiedziałam i zaczęłam wracać w stronę bryczki. Przechodząc koło Michała rzekłam:- Zainteresowałeś mnie tymi "atrakcjami".
- Obiecuję, że nie będziesz zawiedziona.
I znowu badając moje wnętrzności poprzez oczy wywołał u mnie prawie omdlenie. Skończyło się na wielkich rumieńcach, które musiałam chować za włosami, które opadały mi na twarz. Wtedy Michał podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę. Myślałam, że za chwilę zabraknie mi powietrza. Bałam się spojrzeć na niego, ale jednak to zrobiłam. Jego głowa zbliżała się do mojej. Wyglądało to jak każda filmowa scena pierwszego pocałunku. Tylko że kluczowym słowem w poprzednim zdaniu jest słowo "wyglądało". Michał po raz kolejny miał co innego na myśli. Kiedy ja myślałam, że zaraz wybuchnę z gorąca, on jakby nigdy nic powiedział:
- Daj mi lejce.
Posłusznie oddałam mu lejce, a on zabrał swoją rękę z mojej. Nieco zdenerwowana na niego i zawstydzona szłam powoli koło niego patrząc w drugą stronę. Nie musiałam na niego patrzeć a i tak wiedziałam, że ma uśmiech na całej twarzy.
- Dziewczyny...- rzekł z radością niby pod nosem, ale tak żebym słyszała. Rozbawiło mnie to i szturchając go powiedziałam:
- Faceci...
Wtedy on mnie szturchnął. Spojrzałam na niego udając oburzenie i zwinnym ruchem wskoczyłam na Breeze i na niej pogalopowałam do bryczki. Kiedy stanęłam koło niej i spojrzałam na Michała myślam, że umrę ze śmiechu. Próbował wspiąć się na Donut'a, ale delikatnie mówiąc nie wychodziło mu to zbyt dobrze.
- Nie wygłupiaj się i choć tu.- krzyknęłam tuż po tym jak przypięłam klacz do bryczki.
Zrezygnowany przyszedł przypiął ogiera i wsiadł do bryczki, gdzie na niego czekałam.
- Jak?!- zapytał po chwili wciąż będąc w szoku.
- Sama nie wiem, ale chyba mam w sobie coś z kowboja.- powiedziałam szczerząc się.- Ruszamy? Cały czas czekam na te atrakcję.
- Widzę, że cię ciekawość zżera.- teraz i on zaczął się szczerzyć.
- A ty byś nie był? Jeszcze nie wiem do czego jesteś zdolny.
- Już ci mówiłem, że będzie ci się podobać.
- Zaprosiłeś Justina?!- zrobiłam minę typową dla Belieberki myślącej o swoim idolu. Michał widząc to o mało co nie wypadł za burtę.
- Nie. To tylko One Direction.- powiedział gdy wrócił do pionu.
- Yyyy..??- skrzywiłam się.- W takim razie biorę Breeze i uciekam na drugi koniec planety.
- Aż tak?
- Aż tak. Nie mówmy o tym. Lepiej pogadajmy o tym jakiej ty muzyki słuchasz.
- Hohohoo! Lepiej nie.
- Niby czemu. Ja jestem bardzo tolerancyjna i podoba mi się każdy rodzaj muzyki.
- No nie wiem, czy kiedykolwiek słuchałaś Slipknota, Slayer'a lub Slash'a.
- Czyli słuchasz tylko zespołów i muzyków na S. Ciekawe...
- Hahah.- zaśmiał się z ciekawego zbiegu okoliczności. Jednak po chwili uśmiechu dodał strasznie poważnie.- Tylko nie myśl, że słucham Seleny Gomez.
- No ja mam nadzieję, że nie.
- Nie no, ale tak na prawdę to słucham raczej ciężkiego brzmienia...
I tak zaczęła się rozmowa na temat upodobań muzycznych Michała i moich. Rozmawialiśmy jak starzy dobrzy kumple. Żartowaliśmy, śmialiśmy się i dogadywaliśmy się jak z nikim innym. On zaczął mi tłumaczyć czym się różnią poszczególne rodzaje metalu i które z tych on preferuje. Potem ja zaczęłam go zalewać różnymi ciekawostkami z życia gwiazd popu i tak rozmawialiśmy dopóki nie dojechaliśmy na plażę. Nie była to jedna z głównych, ale była bardzo romantyczna i co ważniejsze- pusta. Jak się okazało, ani on ani ja nie wzięliśmy telefonu, ani niczego co wskazywałoby czas, więc nie mięliśmy zielonego pojęcia, która jest godzina, ale nie obchodziło to nas. Ważne było tylko to, że jesteśmy razem i świetnie się bawimy.
- Tak, więc gdzie te atrakcje?- zapytałam przechadzając się po plaży.
- No nie widzisz?
- Co? Gdzie?- zapytałam, gdyż niczego specjalnego nie widziałam.
- No jak to? Specjalnie załatwiłem, że tylko dla ciebie jest dzisiaj woda w jeziorze. Tak normalnie to jej nie ma.- mówił z poważną miną, więc i ja poważnie odpowiedziałam:
- Nie wiem skąd bierzesz te teksty, ale musisz wiedzieć, że moja babcia zarzuca lepszymi przez sen.
Wypowiedzenie tych słów nie było dobrym pomysłem.Rzucił się na mnie. Przerzucił przez ramię i wraz ze mną krzyczącą pobiegł na pomost.
- Nie, nie, nie, nie, nie...- powtarzałam cały czas.
- Teraz faktycznie widzę, że świetnymi tekstami zarzucasz. Niczym twoja babcia.
- Och, wyluzuj. To tylko było tak na żarty. Przecież wiem, że o tym wiesz.
- Oj, ale mi się wydaje, że grzeczne dziewczynki nie śmieją się ze swoich kolegów. Mam rację?
- No masz, ale...
- A złe dziewczynki trzeba karać. Mam rację?
- Ale ja jestem grzeczna.- powiedziałam przez śmiech, bo mimo, że groziło mi wpadnięcie do wody, Michał bardzo mnie rozśmieszał.
- Oj, nie ładnie, nie ładnie. Grzeczne dziewczynki nie kłamią. Mam rację?
- A co jeśli obiecam, że już będę grzeczna?
- A co jeśli będziesz kłamała?
- Nie będę. Obiecuję.
- Nie będę co?
- No nie będę kłamała.
- Iiiii ?
- I nie będę naśmiewała się z kolegów.- powiedziałam i czując, że Michał chce mnie opuścić dodałam szybko:- No chyba, że by mięli na imię Michał.
- O nie! Teraz kara nie może cię ominąć.
- Niee!- krzyknęłam już będąc w drodze do wody.
Na szczęście podczas jednych wakacji z rodzicami, podczas których byliśmy w Australii nauczyłam się doskonale pływać i nurkować. Tak więc postanowiłam wykorzystać ten talent i fakt, że zostałam wyrzucona na głęboką wodą. Przepłynęłam kawałek pod wodą i schowałam się pod deskami pomostu. Zaglądając przez szparę między belkami patrzałam na reakcję Michała. On stał przez dłuży czas nad skrajem mostu w którym zostałam wyrzucona. Potem pochylił się nad wodą i zerknął pod pomost. Oczywiście starałam się schować pod wodą, ale nie zdąrzyłam.
- Tak myślałem.- powiedział z uśmiechem.
- A co gdybym się utopiła?
- Jak widać się nie utopiłaś. Tak myślałem, że pływać też potrafisz. Skoro jazda wierzchem tak dobrze ci idzie to co dopiero pływanie!
- Ale to niesprawiedliwe, że ja jestem mokra a ty nie.
- Musiałaś dostać jakąś karę.
- No nie wiem, czy to kara. Woda jest ciepła i fajnie jest się tak ochłodzić.- mówiąc to zaczęłam pływać na plecach i starałam się jak najbardziej pokazać mu, że jednak warto wskoczyć do mnie.
- No to w takim razie wskakuję w kąpielówki i zaraz będę.
- No weeeźź! A ja później będę w mokrym ubraniu siedzieć, a ty się po prostu przebierzesz. Dzięki wielkie.- rzekłam obrażona.
-Dla ciebie też miałem przyszykowany strój, ale to nie moja wina, że chciałaś kąpać się w ciuchach.
- Coraz bardziej śmieszny jesteś, wiesz?
- Uczę się od mistrza.- powiedział z uśmiechem na ustach i zniknął gdzieś w krzakach. Po chwili się z nich wynurzył i biegnąć krzyczał:
- NA BOMBĘĘĘ !!
I z wielkim pluskiem wylądował w wodzie.
- O Boże! SUNAMI!- zaczęłam się drzeć.
- Nie. Jestem po prostu głębinowym potworem! Raaa!!!- mówiąc to zaczął płynąć w moją stronę, a ja zaczęłam uciekać.
I tak minął nam kolejny skrawek czasu. Pływaliśmy, nurkowaliśmy, skakaliśmy z pomostu. Jak starzy, dobrzy kumple. Było inaczej niż Kate lub Sue albo nawet z Alfim lub Riko. Było lepiej. Jednak była rzecz, która nie dawał mi spokoju.
"No kiedy wreszcie zrobisz ten krok w przód i mnie pocałujesz, wariacie?"- wiele razy chciałam go o to zapytać. Bałam się. On chyba też.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tak więc jest następny. Muszę wam powiedzieć, że jestem sobą strasznie zawiedziona. Spisuję te rozdziały tak wolno, chociaż wszystko mam już w głowie i wydawałoby się, że najtrudniejsze mam za sobą, a jednak nie. Nie mam chęci, czasu i sama nie wiem czego żeby pisać kolejne części szybciej. Mam nadzieję, że chociaż z jakością nie jest tak źle jak z terminami. Przepraszam wszystkich :((

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz