„To nie tak
miało wyglądać! Prawie-gwałt, kłótnia z najlepszą kumpelą i kumplem. Potem ta
cała afera z Michałem, a na dobitkę moja ostatnia bliska dusza wyjeżdża na całe
wakacje. Po prostu świetna passa. Mam nadzieję, że to szybko minie, bo nie mam
już siły znosić tych ciągłych upadków. Boję się, że po następnym, choćby lekkim
ciosie już nie wstanę. Już nic mi nie pomoże. Już na zawszę pozostanę w dziurze
pełnej goryczy porażki. A najlepsze, że to ja sama wykopałam sobie ten dół i
nie mam prawa winić nikogo za moje rozterki. Jak można być tak... tak… nawet
nie wiem jak mam siebie określić. Chyba najlepiej by było uwolnić świat od
takiej osoby jak ja.”
Moje myśli
coraz bardziej mnie przerażały. Musiałam zacząć coś robić. Cokolwiek. Wzięłam
się więc za gruntowne porządki. Wycieranie kurzów, odkurzanie, układanie w
szefie ciuchów, a nawet małe przemeblowanie nie wiele pomogło. Wciąż myślałam o
rychłej przyszłości, którą wyobrażałam sobie w samych ciemnych barwach. Poszłam
wziąć prysznic, aby choć trochę zmyć tą całą ciemność będącą wokół mnie.
Dopiero wtedy trochę mi przeszło. Zaczęłam myśleć nieco pozytywniej. Spojrzałam
na zegarek. Było około 18. Ubrałam jakieś ubranie zeszłam na dół, żeby zrobić
sobie herbaty i wróciłam do góry z planem wejścia na laptopa i ogarnięcia co
się dzieje w świecie. Chciałam również zgrać zdjęcia z aparatu, ale
przypomniałam sobie, że dałam je Lenie. Nieco mnie to zasmuciło, bo wiedziałam,
że nie prędko dostanę je z powrotem. Zaczęłam zastanawiać się, jak mam je
odzyskać, ale coś mnie oderwało od myślenia. Nie byłam pewna, więc zaczęłam
uważniej nasłuchiwać. Głos się jednak powtórzył. Ktoś wołał moje imię. Brzmiało
to jakby jakaś osoba stała na zewnątrz i chciała coś ode mnie. Podeszłam więc
do drzwi balkonowych i jednak zza szyby niczego nie widziałam. Kiedy wyszłam na
zewnątrz, widok Michała trzymającego gitarę oraz wielki bukiet kwiatów omal nie
zwalił mnie z nóg.
- Cześć to
ja. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
Zanim cokolwiek zrobisz chciałbym, abyś coś usłyszała.
Uśmiechnął
się nieco niepewnie, bojąc się mojej reakcji, wziął gitarę i zaczął grać. Już
po pierwszych akordach poznałam, co zamierza mi zaśpiewać, więc tym bardziej
się wzruszyłam.
(1:23)
Want to but I can't help it
I love the way you feel
just kinda stuck between my fantasy and what is real
I needed when I want it
I want it when I don't
tell myself I stop every day
knowing that I won't
I got a problem and I don't know what to do about it
Even If I did I don't know If I would quite but I
doubt it …
I’m taking by the thought of this
And I know this much is true
baby you have become my addiction
I’m so strung out on you
I can barely move
but I like it
so that is all because of you
said it's all because of you
said it's all because
never get enough
she’s the sweetest drug
she’s the sweetest drug
Dźwięki gitary ucichły. Nie było ich słychać w
powietrzu, ale wciąż słyszałam je w głowie. Nie wiedziałam co się dzieje.
„Czy ja tylko śnię czy to wszystko, czego
przed chwilą byłam światkiem, jest prawdziwe? Przecież ja… on… To nie tak miało
wyglądać. Przecież… co ja gadam! Przecież to spełnienie marzeń! Jednak do mnie
przyszedł. Ale czemu? To wszystko co mu wygarnęłam… a on… czemu on przyszedł?!
To ja wszystko popsułam.”
Patrząc na niego stojącego około 4 metry
niżej, bałam się choćby poruszyć. Czułam, że każdy mój ruch może go spłoszyć
niczym dziką zwierzynę, która nieraz sama podchodzi z ciekawości i tak jak
nagle się zjawia tak szybko znika.
***Oczami Michała***
Po skończonej grze odłożyłem gitarę i
spojrzałem niepewnie w górę. Cały czas tam stała.
„Nie jest źle. Żebym tylko powiedział to co przez
tak długi czas układałem w głowie. Jednego jestem pewien: Gorzej nie będzie.
Przynajmniej mam taką nadzieję.”
- Wiem, że nieco fałszuję, ale czułem, że
muszę to zrobić. Po prostu nie mogłem tak po prostu odejść. Wiem, że masz
raczej mieszane uczucia widząc moją osobę, ale zanim podejmiesz jakąkolwiek
decyzję, chciałbym parę rzeczy naprostować. To co mi dzisiaj powiedziałaś… a
raczej wykrzyczałaś prosto w twarz… nie wszystko było prawdą. Jednak należało
mi się ja… Przepraszam cię, ale nie chce mi się wydzierać, bo to raczej
delikatna sprawa. Byłbym bardzo wdzięczny gdybyś resztę wieczoru spędziła ze
mną.- uśmiechnąłem się najmilej jak tylko potrafiłem i z niecierpliwością
czekałem na jej reakcję. Milczała. Potem lekko drgnęła. Chyba chciała coś
powiedzieć, ale się powstrzymała. Zrobiła szybki krok w tył i zniknęła w
mieszkaniu.
„Czyli to koniec. Wszystko równie szybko się
zaczęło jak i skończyło. Gdybym tylko wcześniej uwolnił się od mojej ex… Teraz
już za późno. Nie ma odwrotu.”
Podniosłem gitarę i kwiaty, spojrzałem jeszcze
raz w okno i podążyłem w stronę hotelu.
***Oczami Shaween***
- Zaczekaj!- krzyknęłam biegnąc zasapana w
stronę odchodzącego Michała. On odwrócił się, jakby nie do końca wierząc, że
zmierzam w jego kierunku.
- Czyli…
- No chyba nie myślałeś, że zrezygnuję z
takich kwiatów.- rzekłam z wielkim uśmiechem na ustach.
- A no tak.- uśmiechnął się do mnie.- A już
myślałem, że jednak zatrzymam je dla siebie. Są takie piękne i jak ładnie
pachną!
- Czyli ich nie dostanę?- zapytałam i zrobiłam
minę smutnego szczeniaczka.
- Jeszcze się zastanowię…- powiedział z bardzo
poważną miną po czym obydwoje parsknęliśmy śmiechem.
- Więc…- po chwili ciszy uklęknął przede mną,
co trochę mnie wystraszyło, a on rzekł do mnie wielce podnośnie.- Czy uczynisz
mi ten zaszczyt i spędzisz ze mną resztę wieczoru?
- Oczywiście milordzie.- powiedziałam,
ukłoniłam się elegancko oraz przyjęłam kwiaty od „milorda”. Kocham takie chwile
kiedy rozmawiam z drugą osobą w taki „ciekawy” sposób. Wtedy cieszyłam się
jeszcze bardziej, gdyż taka rozmowa z Michałem była dla mnie bardzo ważna. Nie
dość, że utrzymała mnie w przekonaniu, że Michał jest świetnym chłopakiem, to
jeszcze poczułam, że jest nadzieja na odbudowanie tego co perfidnie zburzyłam
owego ranka.
- Tak, więc zapraszam szanowną damę na
romantyczną przejażdżkę w kierunku pobliskiego zbiornika wodnego zwanego
jeziorem.
- Ale że na pieszo?- powiedziałam nieco
zawiedziona.
- Nie no bez przesady. Pojedziemy moją
karocą.- powiedział robiąc uwodzicielski ruch brwiami. Rozbawiło mnie to, bo
już sobie wyobrażałam karocę mojego milorda. „Pewnie jakiś rower z niewygodnym
bagażnikiem”- pomyślałam ze sporym entuzjazmem, gdyż gdyby tak się okazało
musiałabym jechać cała wtulona w jego ciało. Jednak pomyliłam się co do wyglądu
karocy. Kiedy wyszliśmy na główną drogę zobaczyłam bryczkę zaprzęgniętą w dwa konie.
Na ten widok łzy pojawił się w moich oczach.
- Ale… ale…- zaczęłam się jąkać. Byłam bardzo
wzruszona.
- Nie podoba się?- zapytał udając zmartwienie.
- Nie, ale… ale… przecież nie musiałeś…
- Musiałem, musiałem. A jeśli jednak nie
musiałem to chciałem. To co? Wsiadamy?- powiedział stojąc koło schodków i
wyciągając dłoń w moją stronę.
- A umiesz to prowadzić?- zapytałam nieco
wystraszona wchodząc na górę.- Masz prawo jazdy na konia?
- Yyyy…- zdziwił się na moje pytanie, które
zabrzmiało na prawdę trochę dziwnie.
- Znaczy… nie tak… bo… no wiesz…- próbowałam
jakoś wybrnąć z tej dziwnej sytuacji, a Michał miał z tego niezły ubaw.
- Tak. Mam prawo jazdy na konia.- rzekł
śmiejąc się pod nosem.
- Jezu ja to zawsze muszę coś palnąć głupiego.- zrobiłam się
nieco czerwona i schowałam twarz w rękach. Wtedy on usiadł koło mnie i objął
ramieniem.
- Każdy czasem zalicza jakąś wpadkę, ale to normalne.
Niektóre są na większą skalę, a niektóre na mniejszą. Jednak one zawsze jakoś
rozejdą się po kościach. Najgorsze w życiu człowieka są źle podjęte decyzje.
Choćby nie wiadomo jak się starać, nigdy o nich nie zapomnimy. Będą się za nami
ciągnąć już do końca życia.- westchnął.
- Czy ty masz coś konkretnego na myśli?- po jego słowach
wyczułam, że chce mi się z czegoś wyspowiadać.
- Mam. Ale nie wiem, czy mam ci o tym teraz opowiadać, bo
pewnie wolałabyś, aby ten wieczór minął raczej wesoło niż poważnie.
- Jak dla mnie najważniejsze jest to, abyśmy spędzili go
razem. Bo widzisz… po tym co dzisiaj rano się stało… chciałam cię przeprosić…
- Ty?! Ale za co to wszystko moja wina.
- Ale to ja niepotrzebnie na ciebie naskoczyłam, a ty
przecież nic takiego nie zrobiłeś…
- Przestań. Przecież wiem, że nie powinienem wchodzić ci do
domu, a co dopiero do pokoju. Ale pomyślałem, że może frontowe drzwi są
otwarte, a potem już byłem w twoim pokoju…
- No dobra, ale przecież niczego mi nie nawrzucałeś, a ja? Te
wszystkie wyzwiska, obrazy… Jak tak na prawdę nie myślałam i nie myślę tylko…
- Proszę nie tłumacz się. Wiem, że miałaś podstawy, aby tak
myśleć…
- Ale ja tak nie myślę.
- No może i nie, ale i tak muszę to wszystko naprostować.
Tyle rzeczy, które o mnie wiesz… nie wszystko jest prawdą, a ja nie chcę mieć
przed tobą żadnych tajemnic.- mówiąc to spojrzał mi bardzo głęboko w oczy.
- Piii piiiiiiiiip!- zatrąbił samochód, który właśnie nas
mijał. Wewnątrz jego siedziało parę naprutych gości, a jeden z nich wystawił
głowę przez szybę i wrzasnął: To droga, a nie parking, ćwoku! Zabieraj stąd tę
kobyłę, bo ci stajnię podpalę!
Kiedy auto zniknęło za zakrętem spojrzeliśmy na siebie i
obydwoje zrobiliśmy minę w stylu: „What the fuck was that?!”
- Mam nadzieję, że twoja stajnia jest dobrze strzeżona.-
powiedziałam i znowu po chwili skapnęłam się co powiedziałam, ale tym razem
obydwoje zaczęliśmy się śmiać.
- Widzę, że dzisiaj masz dzień.- rzekł Michał ledwo łapiąc
oddech.
- To nie moja wina, że masz takie skojarzenia, a nie inne.
- Ale to wszystko przez naszą ukochaną klasę. Chyba nie muszę
się wdawać w szczegóły.
Rzeczywiście nie musiał. Nasza szkoła już od wiek wieków
słynęła z najbardziej zboczonych nauczycieli w województwie. I do tego
większość chłopaków z naszej klasy było znanych z różnych „zaliczanek dla
zakładu”.
- To co? Ruszamy?- zapytał.
- Ty na prawdę umiesz prowadzić bryczkę?- byłam nieco
wystraszona, bo prowadzenie bryczki nie kojarzyło z wielce prostym zajęciem.
- No pewnie. To nie jest aż takie trudne. Wystarczy znać parę
prostych komend i dobrze trzymać lejce i to właściwie wszystko. Chcesz
spróbować?
- Dla naszego wspólnego bezpieczeństwa lepiej nie.
- No dobra. Tak więc wio!- strzelił lejcami i ruszyliśmy w
stronę słońca, które, choć górowało jeszcze nad drzewami, chyliło się ku ziemi.
- A skąd w ogóle masz ten zaprzęg?- zapytałam w pewnym
momencie.- Nie kojarzy mi się, aby gdzieś w okolicy ktoś miał stadninę.
- Bo chyba nie ma. Konie jak i bryczkę pożyczyłem od wujka.
Kiedyś miał on więcej koni, bryczek i innych takich, ale po pewnym czasie
zaczęło mu brakować pieniędzy, więc musiał większość sprzedać. Nie mógł jednak
rozstać się z tymi dwoma końmi.
- Parka. Ten brązowy to ogier. Nazywa się Donut, bo jak się
urodził był strasznie ciężki i dość gruby, więc jakoś tak pasowało. A klacz
nazywa się Breeze. To dlatego, że jest bardzo szybka. A raczej była. Kiedyś
startowała w różnych wyścigach i bardzo często wygrywała. Ale później dopadła
ją jakaś kontuzja, która zakończyła jej karierę.
- Widzę, że wiele o nich wiesz…
- O tak. Jak byłem mały to niemal mieszkałem w stajni wujka.
A on razem ze mną. Do domu wracaliśmy dopiero pod wieczór i wyjadaliśmy
wszystkie zapasy z lodówki.- uśmiechnął się i wyglądał jak mały chłopiec, z
czasów, które w tamtym momencie wspominał.
- A teraz często bywasz u wujka?
- Niestety przez ostatni rok go zaniedbałem…- mówiąc to
posmutniał.
- Niech zgadnę, to przez…
- Tak.- przerwał mi.- Proszę, nie wymawiaj przy mnie jej
imienia.
- Spoko.- odparłam krótko. Czułam, że będzie on chciał rozwinąć
temat i nie przeliczyłam się.
- Nie mogłem spędzać czasu z końmi, bo mówiła, że śmierdzę
nimi. Nie mogłem również chodzić do kościoła, ponieważ twierdziła, ze chodzą
tam tylko babcie. Nie pozwalała mi gadać z dziewczynami, nawet z kuzynkami lub
innymi członkiniami rodziny. Ja natomiast pozwalałem jej na wszystko. Od
wybierania składników kebabu do zrównania mojego życia z ziemią. Byłem
zaślepiony. Pewnie myślisz, że miłością. Otóż odpowiedź brzmi nie. Uczucie, z
którego tak długo nie mogłem się otrząsnąć to strach. Cały czas byłem zastraszany.
A wszystko zaczęło się pewnego wieczoru, kiedy byłem na imprezie u Gucia…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Taki tam rozdzialik. Nie wiem czy mi się podoba, ale mam nadzieję, że wam tak. Powiem też, że już pisze następny rozdział, ale nie wiem jeszcze w jakiej formie go wydam... Zapraszam do komentowania i głosowania w sondach :D
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Taki tam rozdzialik. Nie wiem czy mi się podoba, ale mam nadzieję, że wam tak. Powiem też, że już pisze następny rozdział, ale nie wiem jeszcze w jakiej formie go wydam... Zapraszam do komentowania i głosowania w sondach :D