środa, 14 listopada 2012

Rozdział 17: W głowie szum, w oczach ciemność.


W głowie szum, w oczach ciemność. Tylko w jednym miejscu było widać jakieś małe światło. Umarłam? Nie, chociaż przeszła mi przez głowę taka myśl. Jednak po chwili dotarło do mnie, że na komodzie dzwoni mój telefon. Zegarek na szafce nocnej pokazywał dokładnie 3:00. Odkąd naoglądałam się z Leną różnych horrorów i egzorcyzmów nieco przerażała mnie ta godzina. Dzielnie jednak wstałam i odebrałam telefon.
- Halo, Obudziłem cię?- zapytał Michał.
- Nie, nudzę się i właśnie robię na drutach.- odpowiedziałam na głupie pytanie.
- Przepraszam za pobudkę, ale czy mogłabyś wyjść przed dom?
- Stoisz pod moim domem o 3 w nocy? Chyba cię pogrzało.- nie specjalnie miałam ochotę na rozmowę z nim, szczególnie spotkanie. Marzyłam tylko o śnie.
- Oj pogrzało, ale to dla mnie ważne. Proszę.
Po głosie usłyszałam, że chyba naprawdę ma coś ważnego do przekazania, więc się zgodziłam. Zarzuciłam jakąś bluzę z kapturem i kapcie. Szłam jak jakiś lunatyk po schodach. Cud, że się nie wywróciłam. Kiedy stanęłam za drzwiami, nie mając zamiaru nigdzie dalej się ruszać, podszedł do mnie Michał.
- Śpisz na stojąco?- zaśmiał się ze mnie.
- Może tak do rzeczy.
- Przepraszam.- opanował się.- Chciałem cię zapytać, czy mogę cię pocałować?
Co ja na to? Nic. Nie dotarło do mnie co on powiedział. Nie potrafię funkcjonować wybudzona ze snu.
- Nie mogłeś poczekać z tym do rana?- odpowiedziałam sucho, nadal nie wiedząc co przed chwilą usłyszałam. Nieco się zdziwił, ale mówił dalej.
- Nie mogłem. Gdy wróciłem do pokoju nie mogłem zasnąć. Cały czas myślałem o naszym wspólnym wieczorze. Był on najbardziej niesamowitym wieczorem w moim życiu, ale zabrakło mi twoich ust. Wtedy gdy pocałowałaś mnie w policzek, to było niesamowite. Rano, kiedy odważyłem się zrobić to po raz pierwszy, poczułem taki prąd między nami, którego nigdy nie czułem. To było takie błogie uczucie, od którego od razu się uzależniłem. Chciałem to powtórzyć jak najszybciej, ale wtedy ... i potem jak byliśmy już na plaży, chciałem to zrobić, ale się bałem, że to za wcześnie i że znowu dostanę w twarz, ale ja nie mogę żyć bez ciebie, bez twojego dotyku i jeśli pozwolisz mi się pocałować, będę najszczęśliwszym facetem na ziemi.
Po raz pierwszy monolog obudził mnie, a nie tak jak zwykle uśpił. Wreszcie wiedziałam na czym stoję.
- Wiesz co? Zawsze myślałam, że jesteś idealny, ale teraz widzę, że masz jedną, dużą wadę. Za dużo gadasz, a za mało działasz.
- Czyli uważasz, że powinienem coś teraz zrobić?- zapytał z iskierką w oku.
- Ty mi lepiej powiedz.- powiedziałam to słodko i zrobiłam krok w jego stronę.
On również zrobił krok ku mnie. Objął mnie, a drugą rękę położył na policzku i przyciągnął go do swoich ust. Stało się. Zostaliśmy połączeni wspaniałym, delikatnym, słodkim, niewinnym pocałunku. Odlatywałam i czułam, że on też. Razem unosiliśmy się nad chmurami przez długi czas. Ten pocałunek był moim jednym z najdłuższych i będę go pamiętać do końca życia. Michał nie był nachalny. Nie próbował nawet włożyć swojego języka do moich ust. Dziwne, ale nawet mi się to podobało. Pewnie przez słowa, którymi obdarowała mnie babcia. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie. Michał cały czas trzymał dłoń na moim policzku i gładził go nie przestając patrzeć w moje oczy.
Przytuliłam go jak najmocniej mogłam, a on ze śmiechem powiedział:
- Widzę, że odechciało ci się spać.
- No trochę.
- Ale chyba powinniśmy chyba zasnąć, bo myślałem już o tym co moglibyśmy robić jutro i coś przyszykowałem, więc...
- Mmmm... podoba mi się ten pomysł.
- Kolorowych snów, kochanie.- powiedział tym swoim tonem i znowu mnie pocałował, ale tym razem w policzek.
On odwrócił się i wrócił do hotelu, a ja cały czas dryfowałam gdzieś w pięknej galaktyce. Dopiero po chwili doleciałam do swojego pokoju i wylądowałam na swoim łóżku, ale nie po to, żeby spać. Teraz sen się nie liczył. Teraz piszczałam, skakałam z radości. Nie mogłam uwierzyć w moje szczęście. Gdy skapłam się, że jest środek nocy trochę się opanowałam. Leżałam na łóżku myśląc o nim. O nas. My- to słowo nabrało dla mnie innego, bardziej kolorowego znaczenia. Nie mogłam spać. Cały czas zastanawiałam się: „Czy on też nie śpi? Może do niego napiszę. Albo nie, bo wyjdę na wariatkę.” „A co mi tam. Niech wie, że zwariowałam z miłości do niego.”- postanowiłam po walce stoczonej we własnej głowie.
Spojrzałam na wyświetlacz. 4:16.
„Śpisz?”- wysłałam do mojego chłopaka.
„Czyli ty też nie? :D”- dostałam odpowiedź, a za chwilę jeszcze jeden SMS- „Mieliśmy spać a nie myśleć o sobie”
„Wiem, ale to trudne ;/ tak nagle weszły we mnie nowe siły i nie potrzebuję już snu”
„Dokładnie wiem co masz na myśli”
„No tak, zapomniałam, że czytasz mi w myślach -_-”
„Hhaha, bez przesady ;P Nie widziałem ciebie przez godzinę a już tak strasznie za tobą tęsknię :(”
„Ja też :( nie wiem czy doczekam do rana ;)”
„A co powiesz na przed-porankową wizytę? :D”
„Powiem, że bardzo chętnie cię zobaczę o każdej porze dnia i nocy :**”
Po wysłaniu tego SMSa wyszłam na balkon z zamiarem czekania na mojego Romeo. Nie minęły 2 minuty, a on już przyleciał na skrzydłach miłości.
- Zaraz zejdę ci otworzyć.- krzyknęłam szeptem i już prawie biegłam na dół.
- Poczekaj!- usłyszałam jednak.- Chyba dam radę się wspiąć.
- Nie musisz mi imponować wspinaczką. Wystarczy, że...- nie zdążyłam skończyć, a on już był na górze.
- Cześć, kochanie.- przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
- Jak to zrobiłeś?!
- Tak.- powiedział i znów mnie cmoknął.
- Mówiłam o wejściu na mój balkon.
- Aaaa tooo.- przedłużył literki jakby naprawdę nie wiedział o co mi chodziło.- Nie wiem. Po prostu wszedłem.
- Fajnie, że jesteś.- uścisnęłam go.
- Też się cieszę. Wejdziemy do środka?
- Pewnie. Zapraszam.- chwyciłam go za rękę i pociągnęłam za sobą do pokoju.
- Twoja babcia śpi?
- Zdaje się, że tak.- usiadłam na łóżku i pokazałam mu, że ma zrobić to samo. Zapaliłam lampkę nocną, żeby oświetlić nieco ciemność.
- Mmm.. takie jak sobie wyobrażałem.- zamruczał kładąc na mojej pościeli.
- Czyli jakie?- zapytałam kładąc się koło niego.
- Wygodne, milutkie i pełne twojego aromatu.
On odwrócił się twarzą do pościeli. Wyglądało to jakby robił planking. Po chwili z powrotem leżał na plecach i głośno westchnął.
- To uzależnia.- Mówiąc to powtórzył czynność.
- Gdybym wiedziała, że jesteś takim wariatem to bym cie nie wpuściła.
- Co?- zapytał „zawąchany” Michał, który dopiero co odkleił twarz od pościeli.
- Hahha.- zaśmiałam się z jego miny i poczułam powiew zimna dochodzący z niezamkniętych drzwi balkonowych, więc dodałam- Zamknę balkon, bo trochę zimno.
Wstałam, zamknęłam drzwi i gdy się odwróciłam Michała „nie było widać”. Tylko kołdra wyglądała podejrzanie.
- Oooo... Szkoda, że Michał już poszedł. Strasznie mi zimno i nie wiem kto mnie teraz rozgrzeje.- zaczęłam go podpuszczać.
Wtedy szybkim ruchem wyłonił się spod pościeli i uwodzicielsko poruszył brwiami.
- Ktoś tu coś mówił o rozgrzewaniu kogoś?
- A co? Możesz mi kogoś polecić?
- Hmm...- „poważnie” się zastanowił.- Połóż się obok, a może ktoś mi wpadnie do głowy.
- Dobra.
Wślizgnęłam się pod kołdrę, a Michał szczelnie nas przykrył. Wystawały nam tylko nosy, które obrócone były ku sobie. Patrzeliśmy sobie w oczy i chichotaliśmy jak małe dzieci, które coś kombinują. W pewnym momencie poczułam jak jego dłoń wędruje na moje biodro. Dotyk ten wpuścił motylki do mojego brzucha. On się przysunął i pocałował mnie w nos.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że mam cię przy sobie. Serce niedługo mi wyskoczy i zacznie ci tańczyć na poduszce.
- Chyba nie...- nie mogłam uwierzyć, że powoduje u niego takie emocje. Wiedziałam, że to normalne dla dziewczyn czuć takie coś w sobie, ale nie zdawałam sobie sprawy, że ja mogę wywoływać takie uczucie u Michała.
- Sama zobacz.- ujął moją dłoń i ułożył ją sobie na torsie, pod którym znajdowało się jego rozszalałe z miłości serce. Mówił prawdę. Łomotało mu jak nie wiem. Zarumieniłam się, co oczywiście sprawiło, że się uśmiechnął.- Jest całe twoje.
Nie wytrzymałam. Wtuliłam się w niego. Ja również uzależniłam się od jego dotyku. Z jego sercem pod moim uchem wyobrażałam sobie naszą wspólną przyszłość. Moje chodzenie z Michałem nie oznaczało tylko prestiżu w szkole, zazdrości wszystkich dziewczyn, gwarancji zaproszenia na wszystkie imprezy w okolicy, ale przede wszystkim posiadanie kogoś naprawdę naprawdę bliskiego.
Na początku wystarczała mi babcia. Później zaczęłam potrzebować przyjaciół. Jednak ostatnio nawet oni nie zapewniali mi wystarczającej dawki uczucia.
„Jedynaczka, wychowywana przez babcię, która ma rodziców zajętych ich synem pierworodnym, czyli biznesem. Aż dziwne, że nie wylądowałam jeszcze w poprawczaku”- mówiłam sobie, bo to była prawda. Mogłam skończyć gorzej, ale trzymałam się lepiej od innych. Nie trzeba było daleko szukać. Moja przyjaciółka lub raczej ex-przyjaciółka Lena miała dwoje rodziców zawsze blisko siebie, ale to nie było ich pozytywem tylko negatywem. Alkohol, używki- w jej domu to normalność. Zawsze starałam się aby nie staczała się jak jej rodzice i dopingowałam ją w nauce itp. Wszystko zaprzepaścił Bartek. Ja w miarę wyszłam na ludzi. Widziałam co jest złe, a co dobre. Wiedziałam jak mam się zachować w każdej sytuacji. Nie przejmowałam się bezpodstawną krytyką i wiedziałam jak mam postępować z każdym napotkanym człowiekiem. Jednym słowem, nie przechwalając się- byłam przygotowana do życia.
Jednak istniało i istnieje jedno uczucie, na które nigdy chyba się nie uodpornię. Miłość. Często porównywana do sraczki, chociaż ja osobiście uważam, że zapach nie jest podobny ;D W przypadku miłości byłam naiwna jak dziecko. Wystarczyło, że ktoś popatrzał mi w oczy i już byłam jego.
Tak było z moim pierwszym chłopakiem, Adamem. Było to w pierwszej gimnazjum. Pewnego dnia podszedł do mnie i zaczął rozmawiać, co było dziwne z jego strony, ponieważ zawsze mnie przezywał i nienawidził. Sytuacja zdarzyła się parę razy. Kiedyś zapytał czy chcę iść na spacer z nim po szkole. Pomyślałam „Czemu nie?” i poszliśmy. Gdy byliśmy na jakiejś łące powiedział, że od dawna się we mnie podkochuje i czy nie chciałabym być jego dziewczyną. Ja uradowana się zgodziłam i po chwili zaliczyłam swój pierwszy pocałunek. Jednak po chwili Adam powiedział, że ma coś dla mnie i zniknął w krzakach. Wtedy jego koledzy naskoczyli na mnie z każdej strony i zaczęli strzelać do mnie z pistoletów na wodę głośno się przy tym śmiejąc. Adam również się śmiał ze mnie, że dałam mu się nabrać. Cała mokra od wody i łez wróciłam do domu. Potem miałam jeszcze paru chłopaków, ale nasze związki nie trwały dłużej niż 2 miesiące.
Teraz czułam, że zbliża się zmiana. Zmiana o imieniu Michał. Tylko jednego byłam ciekawa i niepewna. Czy Michał będzie chciał ujawnić wszystkim, że jesteśmy para? O ile nią jesteśmy. Chciałam wiedzieć, ale bałam się zapytać, aby go nie speszyć.
- Zasnęłaś?- zapytał obiekt moich rozmyślań.
- Nie. Tylko sobie myślę.
- O czym?
- O tobie oczywiście.- oderwałam się od niego by z uśmiechem na ustach popatrzeć w jego niebieskie tęczówki. On odwzajemnił uśmiech i ponownie mnie przytulił. Po jakimś czasie zmorzył nas sen.
Powoli zaczynam się budzić. Dociera do mnie, że spałam i nadal chcę spać, dlatego nie mam ochoty ruszyć nawet powieką, a może tym bardziej powieką. Zaczynają docierać do mnie inne bodźce. Czuję jakby czyjąś bliskość. Ktoś jest niesamowicie blisko mnie, ale nie boję się tej bliskości. Nadal pełna chęci powrotu do snu, nie otwieram oczu i próbuję uruchomić mózg by zapytać go czy wie co się dzieje. Tymczasem bodźce są coraz bardziej wyraźne. Ktoś mnie dotyka. Głaszcze po głowie. Me ciało przeszywa ciepły dreszcz. Znam skądś te uczucie. I nagle w głowie pojawia mi się jego twarz. Już wszystko pamiętam. Cały poprzedni dzień i dzisiejszą noc.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. On chyba to zauważył i po cichutku zapytał:
- Obudziłem cię?
Postanowiłam mu nie odpowiadać. Chciałam nacieszyć się jego bliskością w ciszy. Chciałam aby leżał obok i gładził moje włosy. Mogłabym tak spędzić resztę życia.
Jednak ni stąd ni zowąd przypomniał mi się pewien fakt. Zerwałam się z łóżka jakbym uciekała od ognia. Odwróciłam się w stronę Michała, który nie wiedział co mi się stało, więc ze strachem, i pytaniem: „Co się ci stało?” wypisanym na twarzy, patrzył na mnie.
- Która godzina?!- krzyknęłam w panice.
- Przed jedenastą...
- Kurrrr....- nie dokończyłam, tylko wbiegłam do łazienki i zaczęłam wciągać na siebie jakieś ciuchy, żeby jak najprędzej wyjść do hotelu.
- Mogę wiedzieć co ci się stało?- usłyszałam zza drugiej strony drzwi.- Czy chodzi ci o to, że byłaś umówiona z babcią?
„Dobra. Rozumiem, że myślę o tym wyraźnie i nieustannie, ale dlaczego do cholery on znowu wie co siedzi mi pod czaszką?!”
- Skąd wiesz o tym?- otworzyłam drzwi i wbiłam w niego pytający wzrok.
- Bo była tu z 2 godziny temu.- powiedział z super-dumnym uśmiechem.
- Co?!- dostałam wytrzeszczu. Jak on mógł się z tego cieszyć?- Była tu?! Jak spałam?! Z tobą?! Znaczy ty ze mną! Znaczy razem! O matko!- wpadłam w poważną panikę.
- Spokojnie. Wszystko załatwiłem.
- CO!? Jak!? Czemu mnie nie obudziłeś?!
Jednym krokiem znalazł się tuż przed moją twarzą, wziął ją w swoje dłonie, wbił swoje niebieskie tęczówki w głębię moich oczu i rzekł:
- Uspokój się albo będę musiał cie pocałować.
- Nie uspokoję się.- uśmiechnęłam się zadziornie.
Wtedy nasze usta złączyły się. Ach te wspaniałe uczucie...
- Ale powiedz mi wreszcie co się stało jak spałam?- oderwałam się od niego i znowu wbiłam w niego oczy.
- Nic wielkiego. Twoja babcia weszła do pokoju, gdy ja już nie spałem. Zapytała, o której zasnęłaś i jak powiedziałem, że 4 godziny temu, to nie kazała mi ciebie budzić i kazała mi tobie przekazać da sobie sama radę z jakimś czymś.
„Ok... To chyba trochę dziwne, nawet jak na moją babcię.” Nie mogłam uwierzyć w to, co Michał próbował mi przekazać.
- Ale jak to?- usiadłam na łóżku z wrażenia.
- No normalnie. Weszła spojrzała na mnie, więc powiedziałem „Dzień dobry” i mi odpowiedziała, zapytała się jak długo śpisz, a gdy odpowiedziałem powiedziała, abym powiedział ci, że nie potrzebuje twojej pomocy i wyszła.
- O matko.- nie dałam już rady siedzieć, również ze względu na pokręconą mieszaninę słów „powiedziałem-odpowiedziałem”, więc walnęłam się na łóżko.- Ale w ogóle się nie zdziwiła, że leżysz ze mną w łóżku?
- Może w pierwszej sekundzie, kiedy weszła a ja do niej wyjechałem z „Dzień dobry”.
- Hahah, no faktycznie musiało ją to nieźle zaskoczyć.- już spokojniejsza wyobraziłam sobie scenkę, jaką odwalił przed babcią Michał i nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- No co? Spanikowałem.- zawstydził się lekko, jednak po chwili sam zaczął się śmiać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak więc jest. Mam nadzieję, że się podoba :)) serdecznie proszę o komentarze :)

sobota, 10 listopada 2012

Witam.

Chciałam tylko powiedzieć, że strasznie przepraszam, że nic nie dodaję, ale nie mam chęci i przede wszystkim czasu na pisanie :(( Ale możecie być pewni, że ja tu jestem zawsze i cały czas tu zaglądam :) Co do nowego rozdziału- jestem w trakcie i  nie chcę nic mówić, ale będzie ciekawy :D Mam nadzieję, że nadejdzie taki czas, że będę wstawiała rozdziały o wiele częściej.

PS.: Wiecie, że #Jelena przestała istnieć? Co o tym sądzicie? Piszcie w komentach lub na tt: @zioLLona321

niedziela, 7 października 2012

Rozdział 16: Nic się nie stało


- Znowu się trzęsiesz.- rzekł Michał i usiadł koło mnie. Oczywiście korzystając z okazji wtulił się we mnie.- Niestety nie pomyślałem i nie wziąłem więcej rzeczy.
- Nic nie szkodzi.- mówiąc to mocno objęłam go w pasie.
- Ocho. Co się stało?
- Nic.- rzekłam z nutką smutku w głosie.
- Przecież widzę.
- Och musisz tak mi w tych myślach czytać?
- Po prostu się martwię.- mówiąc to pogłaskał mnie po włosach, a kiedy spojrzałam w jego oczy rzekł- Nie lubię kiedy jesteś smutna, bo kiedy ty się smucisz ja też się smucę.
- Cieszę się, że tu jesteś... dla mnie.- opuściłam wzrok czując, że i tak w tym momencie do niczego nie dojdzie.
- Wiem!- dopadło go olśnienie, które wystraszyło mnie.
Wraz z przypływem pozytywnych emocji wziął mnie na ręce i zaniósł na koc. Pobiegł do bryczki i przyniósł z niej gitarę.
- Co ty...
- Ćśśśśsiiii!- przerwał mi.-Koncentruję się.
- Dobra.
- Ćśśi!
Zrobiłam znak, że zamknęłam już buzię a on jeszcze chwilę coś brzdąkał. Po chwili jego gitara zaczęła wydawać znajome rytmy. Gdy usłyszałam pierwszy wers, byłam już pewna. LINK
Po refrenie, od którego zaczął rzekł:
- Znam tylko refren, może pomożesz resztę?
- Pewnie.- powiedziałam pełna entuzjazmu.
I zaczęłam śpiewać. Nie muszę chyba mówić, że znałam cały tekst na pamięć, bo to chyba normalne, prawda?
Po skończonej piosence odetchnęłam głęboko. Bardzo mi się podobał ten duet.
- Świetnie grasz na gitarze. Kto cię uczył?
- Chodziłem do takiego jednego gościa u nas w mieście. Może znasz. Nazywa się Roman Niedzielski. Mieszka naprzeciwko Biedronki.
- Nie, nie kojarzę. Jak długo do niego chodzisz?
- Ze trzy lata już będzie.
- To czemu dopiero teraz się tym pochwaliłeś?
- Bo ja raczej gram na elektrycznej.
- Mmm. Fajnie. Zawsze chciałam umieć grać na gitarze, ale jakoś zawsze nie było jak. Zresztą wygląda to na skomplikowane, jeśli ktoś ma pokrzywdzone palce jak ja.- rzekłam śmiejąc się sama z siebie.
- Nie, to nie jest takie trudne.
- Nawet jak ma się takie palce?
- Co ty chcesz od swoich palców? Przecież są normalne.
- Nie są normalne. Nie wiesz do czego są zdolne.
I w śmiech. Znowu w naszych głowach zagościły włochate myśli.
- Może jednak zaryzykuję i sprawdzę do czego są zdolne twoje palce?
- Zależy co masz dokładnie na myśli?
- No wiesz...- poruszył uwodzicielsko brwiami.- Chodzi o grę na gitarze.
- Oby na pewno? Nie szukasz po prostu powodu, aby się do mnie przytulić?
- Każdy sposób dobry, nie?
Myślałam, że nie wytrzymam. Był taki słodki. To prawdziwe szczęście mieć kogoś takiego przy sobie. Przyjaciela, z którym możesz robić co tylko zechcesz. Tym bardziej, że często przyjaźń nie jest ostatnim etapem pomiędzy znajomością damsko-męską.
Michał zajął swoja ulubioną pozycję, czyli usiadł za mną i objął mnie rękoma i gitarą. Później zaczął tłumaczyć mi jak prawidłowo mam chwycić gitarę. Trochę mi to zajęło, bo nie wiadomo czemu strasznie chciało mi się śmiać. Gdy jednak nieco się opanowałam i trzymałam ręce w dobrym miejscu, przyszedł czas na tłumaczenie mi jak mam szarpać strunę. Ku mojemu zdziwieniu i Michała szło mi całkiem nieźle.
- Na pewno pierwszy raz próbujesz swoich sił w grze na gitarze?
- Przecież mówiłam ci, że tak.
- To czemu idzie ci tak dobrze?
- Bo mam dobrego nauczyciela?
- No nie da się zaprzeczyć.
Śmialiśmy się i brzdąkaliśmy jeszcze bardzo długo. Potem gdy się mi to znudziło chciałam odłożyć gitarę. Gdy jednak tylko odchyliłam Michał przyciągnął mnie do siebie.
- Ej!- powiedziałam głośno.
- Nie uciekaj mi.- wtulił się we mnie. Robił to z taką miłością, że … brak słów. Po raz kolejny motylki w moim brzuchu zaczęły latać.
- Nie uciekam ci. Chciałam tylko odłożyć gitarę.
- Masz szczęście.
- Przyznaj się, że po prostu ci zimno.- zaczęłam się z nim drażnić.
- Przyznaję się. A ty jesteś taka gorąca, że po prostu...
- Wykorzystujesz sytuację?
- Oj proszę cię. Przecież wiem, że chcesz tego bardziej niż ja.
Speszyłam się na chwilkę. Jednak po chwili odpowiedziałam:
- Powiedzmy, że chcemy tego w takim samym stopniu.
- No chyba żartujesz?! Ja tego chcę bardziej!
- No, ale przed chwilą... Nieważne.
Po chwili:
- Wooow!- rzekłam z zachwytu.- Zobacz na niebo jakie gwieździste.
- No faktycznie.
I zamilkliśmy podziwiając wszechświat pełen migających tylko dla nas gwiazd. W pewnym momencie poczułam jak chłopak opada powoli na koc ciągnąc mnie za sobą. I tak leżałam głową na jego nagim torsie, a on jedną rękę nadal miał na moim brzuchu, a drugą bawił się moimi włosami. Chciałabym już nigdy nie odklejać się od niego. Czułam, że to najlepsza możliwa kombinacja kobiety z mężczyzną. Myślałam, że to jedyna osoba, która mnie rozumie i zawsze przy mnie będzie.
- Opowiedz mi o sobie.- powiedział tym swoim głosem.
- Ale co dokładnie chcesz wiedzieć?
- Wszystko i jeszcze więcej.
- Nie lubię mówić o sobie i nie jestem ciekawą osobą.
- Oj nie ładnie tak kłamać.
- Ale to prawda.
- Nie sądzę. Jak dla mnie jesteś najbardziej interesującą osobą na świecie.
- Oj nie ładnie tak się podlizywać.
- Ale to prawda.
Zaśmialiśmy się. Postanowiłam opowiedzieć mu nieco o sobie, bo jeśli ma być moim przyjacielem lub kimś więcej powinien nieco o mnie wiedzieć.
- Tak więc....
Zaczęłam mówić i mówiłam i mówiłam i mówiłam. Sama się nie spodziewałam ile rzeczy mam mu do przekazania. A on dzielnie mnie słuchał. Ale nie, że tylko udawał lub tylko wyglądał, że słucha. Naprawdę słuchał. Co jakiś czas zadawał mi pytania dotyczące tego co mówiłam, czasem mi coś dogryzał lub mówił, że też był w podobnej sytuacji. Gdy w końcu skończyłam swoją opowieść o spędzeniu całego dzieciństwa na wyprawie po wszystkich kontynentach, o życiu i pracy w hotelu i o różnych szaleństwach z Kaśką, Leną, Darkiem i Bartkiem swój życiorys zaczął przestawiać mi on. Widziałam, że wielu rzeczy o nim nie wiem, ale niektóre informacje po prostu mnie powaliły. Zdziwiło mnie bardzo, że Michała dziadkowie pochodzą z Kanady, lecz od dawna mieszkają w Polsce. Gdy się o tym dowiedziałam pierwsza myśl jaka mi wpadła do głowy była mniej więcej taka:
„ASDNVKJNJWLAENFKO!!!!!!!!!!! ON MA RODZINĘ W KANADZIE!? MOŻE JEST DALEKIM KUZYNEM JUSTINA! To pewnie dlatego tak bardzo mnie pociąga.”
Potem dowiedziałam się, że jeszcze nigdy nie był nad morzem. Powiedział mi też, że strasznie boi się naszego biologa, bo jak on to ujął: „Pewnie ma jakiś utarg z Woldemortem, bo ma taki sam nos i włosy.”
- To nie jego wina, że był królikiem doświadczalnym przez jakiś czas. Takie beztalencie i paszczur? W burdelu mógł robić chyba tylko jako drzwi, więc poszedł na szczura do laboratorium.
- A ja myślałem, że to dlatego, że to przez Ojca Woldemorta, ale to chyba tym masz rację, bo by się wtedy zgadzało, że on biologi uczy.
- No widzisz.
- Ale w takim razie ciekawe co na nim testowali? Pewnie jakieś hormony, bo on taki bezpłciowy.
- Na pewno.
W tym momencie naszą uwagę zwróciły jakieś hałasy. Podnieśliśmy się z koca i staraliśmy się wypatrzeć co tak hałasuje. Kiedy hałas było słychać jakby bliżej mimowolnie przytuliłam się do Michała.
- Nie bój się, pójdę sprawdzić co się dzieję.
- Czekaj! Idę z tobą.
Bałam się zostać sama. Wokół wszędzie panowały egipskie ciemności. Ognisko niemal całe się wypaliło i jedynym źródłem światła był księżyc. Powoli zaczęliśmy skradać się w stronę trzasków. Kiedy czuliśmy, że jesteśmy już blisko Michał się zatrzymał.
- Czemu nie idziesz dalej.
- Bo chyba wiem co nas straszy.
- Serio?!- niemalże krzyknęłam.
- Nie jestem pewien, ale zaraz się tego dowiemy.
Mówiąc to rozgarnął krzaki, które oddzielały nas od nocnych strachów. Wytężyłam wzrok i to co ujrzałam... nie przeraziło mnie. Wręcz przeciwnie. Powiem tak: Donut'owi i Breeze udzielił się romantyczny klimat i jako niżej cywilizowane od ludzi zwierzęta nie bawili się w żadne flirty tylko jechali po całości. Spojrzałam na Michała, który również dusił się ze śmiechu.
- I co z nim robimy?- zapytałam.
- Nie wiem czy damy radę im to przerwać.
- Hahah, też nie jestem tego pewna. A czy oni w ogóle mogą?
- Jak widać.
- Hah, ale ja nie o tym. Chodzi mi o to, czy twój wujek będzie zadowolony faktem, … że będzie wujkiem?
- Chyba nie będzie miał wyboru.
Parsknęliśmy śmiechem. W tym momencie konie przestały robić to co robiły, więc Michał podszedł powoli do nich, a ja ruszyłam za nim. Podszedł do ogiera i pogłaskał go po pysku. Ja podobnie zrobiłam z Breeze.
- Zobacz.- przywołał mnie.- Urwał uprząż.
- Da się go zaprzęgnąć?
- Nie wiem. Trzeba będzie próbować.
- Nie chcę cię martwić, ale chyba musimy wracać.
- Tak, mam tego świadomość.- powiedział bardzo smutnie. Jednak po chwili dodał z większym entuzjazmem:- Mam nadzieję, że jutrzejszy dzień będzie lepszy niż dzisiejszy.
- To może być lepszy dzień od dzisiejszego?!?
- Z tobą na pewno.
Zaczerwieniłam się. Już się przed tym nie broniłam. Stałam tak przed nim bojąc się spojrzeć mu w oczy.
- Chodź, spróbujemy je podczepić.- powiedział.
„Widziałam. Znowu nic. Moja nadzieja powoli mnie opuszcza. Wieczór, a w zasadzie noc, się kończy, a on nadal się waha. Muszę się z tym jakoś pogodzić.”
- Ty się zajmij naszymi kochasiami- mówiąc to pogłaskałam Breeze po głowie- a ja pójdę po koc.
- A nie boisz się?- zapytał i chodź nie widziałam go wyraźnie wiedziałam, że ma na twarzy szyderczy uśmiech.
- Chyba ty.- powiedziałam i również uśmiechnęłam się podobnie jak on.
Zmierzałam w tych ciemnościach przez zarośla myśląc:
„Michał jak to facet zgrywa kozaka. Trzeba by mu było dać nauczkę za to. Tylko on na pewno już wie, że chcę go nastraszyć. Wyczytuje wszystko ze mnie, więc czemu tego też by nie miał wyczytać? Tak więc zrobię inaczej, czyli nic nie zrobię. Tego raczej się nie będzie spodziewał. Muszę tylko uważać, żeby on nie próbował niczego odwalić.”
Z takim zamiarem zaczęłam zbierać nasze rzeczy z plaży. W pustej butelce od szampana przyniosłam nieco wody z jeziora, aby zagasić żar, który pozostał po ognisku. Przez cały czas pilnowałam siebie, a raczej Michała, który mógł się czaić w każdym z kawałków tej ciemności. Jednak o dziwo on również nie planował żadnej niespodzianki dla mnie. Wróciłam bezpiecznie do bryczki, przy której coś majstrował.
- Nie próbowałaś mnie nastraszyć?
- Mogłabym zapytać o to samo.
- No przecież wiedziałaś, że będę zajęty naprawą uprzęży.
- A ty przecież wiedziałeś, że zbieram nasze rzeczy z plaży.
- Ale ja wiem, że byłabyś do tego zdolna.
- Nawzajem. A teraz zamiast prowadzić taką rozmowę powinieneś lepiej powiedzieć jak tam ta uprząż.
- Nie jest źle. Po prostu się rozpięła co na początku wyglądało na rozerwanie.
- Czyli normalnie może jechać?
- Jak najbardziej.
- Super.
Gdy Michał przypinał Breeze ja siedziałam na bryczce i czekałam na niego, bo szczerze mówiąc byłam zmęczona. Nie chciałam przed nim tego ujawniać, ale niestety gdy on wchodził do mnie głośno ziewnęłam.
- Aż tak bardzo się nudziłaś?
- Nie no coś ty, tylko tyle się dzisiaj działo, że po prostu potrzebuję snu.
- Rozumiem cię. Też jestem zmęczony.
- Dasz radę prowadzić? Jest tak ciemno i ...
- Spokojnie, one same nas poprowadzą. Wio!- krzyknął i strzelił lejcami.
Ku mojemu zdziwieniu konie faktycznie jechały przez las jakby to była prosta autostrada. W tym czasie nas pochłonęła rozmowa o naszych babciach.
Ja głowiłam się, co moja ukochana babunia sobie teraz myśli, bo chociaż była bardzo pobłażliwa to miała jedną żelazną zasadę: „Wszędzie, z każdym, zawsze, byle z telefonem” a ja tę zasadę złamałam nie biorąc komórki. Michał natomiast chwalił się, że raz jak miał 10 lat był na wakacjach u babci, która mieszka na śląsku. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że sam do babci pojechał, bez wiedzy rodziców. Po prostu rodzice nie mieli czasu, aby go tam zawieść, a on tak bardzo chciał do niej jechać, że kupił bilet i dotarł do niej pociągiem. Jednym słowem niezłe było z niego ziółko.
- No to chyba już jesteśmy.- powiedział.
- Chyba tak. Szybko ten czas zleciał.- westchnęłam.
- Dobrze, że to dopiero początek wakacji.
- I dobrze, że mieszkasz bliżej niż zwykle. Haha.
- Haha. No faktycznie.- zaśmiał. Jednak po chwili się opanował i rzekł poważnie.- Słuchaj...
- No...- zatliła się we mnie iskierka nadziei, która cały czas tylko przygasała.
- Czy miałabyś miejsce gdzieś dla Breeze i Donut'a? Do wujka mam jeszcze parę kilometrów, a jest ciemno i się boję.- zrobił do tego minę szczeniaczka.
- Zdaje mi się, że mam pewien pomysł.
Zaprowadziłam Michała do naszego nocnego stróża, który pilnował całego terenu przez noc. Nie wiem właściwie po co, bo w naszej okolicy nigdy nic ciekawego się nie działo.
- Dobry wieczór panie Antku.
- Witaj Patrysiu.- ucieszył się na mój widok. Znał się dobrze z moją babcią i ze mną też. Był mężczyzną w podeszłym wieku, ale był sprawniejszy niż niejeden młodszy od niego mężczyzna. Zupełnie jak moja babcia. Dziwne... Ale nie o to tu chodzi.- Co cię do mnie sprowadza o tej porze?- a zauważając Michała za mną dodał- I jeszcze z chłopakiem?
- My nie jesteśmy parą.- odpowiedział szybko Michał. Jakaś część mojego serca ukruszyła się i popłynęła do mojego żołądka, aby go skręcić, zdusić, wykończyć. Normalnie coś bym zrobiła np.: zemdlała lub się na niego wydarła, ale w tym dniu przekroczyłam już limit emocji, więc w środku oprócz pokruszonego serca i żołądka miałam pustkę.
- Miałabym do pana pewną prośbę.
- Ach ta dzisiejsza młodzież. Przychodzi tylko wtedy gdy czegoś chce.- usłyszałam cichy śmiech Michała za swoimi plecami.- No, ale ciebie lubię, więc mów.
- Jeśli to nie będzie problem, czy mógłby pan odstawić bryczkę z dwoma końmi do...- w tym momencie zwróciłam się do Michała.- Gdzie twój wuj mieszka?
- W Kosakowie. Pierwszy dom odtąd jadąc.
- Twój wuj to Piotr Szydełko?
- Tak.- odpowiedział, a po jego twarzy było widać, że myśli „Kim jesteś i skąd znasz mojego wujka?!”. Innym słowy był bardzo zdziwiony.
- Chodziłem z nim do szkoły! Z chęcią go odwiedzę. Tylko kto będzie pilnował...
- O to niech się pan nie martwi. To dopiero początek sezonu i nikogo prawie nie ma. Może pan spokojnie jechać.
- Jakby coś to ja mogę chwilę tu posiedzieć.- dodał Michał.
- No to dobrze, gdzie jest bryczka?
Tak więc zaprowadziliśmy go do koni. Po drodze pan Antoni opowiadał Michałowi jakąś historię o jego szkolnych czasach, ale nie wiem o co dokładnie chodziło, bo się wyłączyłam. Wciąż myślałam o jego reakcji.
„Tak szybko zaprzeczył słowom pana Antoniego. Czyli nie uważa mnie za dziewczynę? Nie chce być moim chłopakiem? Ale czemu? Najpierw zaśpiewał dla mnie piękną piosenkę o miłości, później wyjawił mi swój sekret podkreślając parę razy, że coś do mnie czuje, a potem gdy tylko miał okazję okazać swoją miłość uciekał w krzaki. Może to dla niego za szybko? Ale przecież rano mnie pocałował! O co chodzi temu gościowi!? To powoli staje się nie do wytrzymania. Nie mam już siły dzisiaj dla niego.”
- W takim razie mam jeszcze wracać czyyyy...
- A jak pan by wolał?- zapytałam zakładając na siebie nieco sztuczny uśmiech.
- Czyli do zobaczenia rano?
- Do zobaczenia.- odpowiedziałam, a on ruszył.
- Jeszcze raz bardzo dziękuję.- krzyknął za nim Michał.
Zostaliśmy sami. Byłam pewna, że nic ciekawego się nie wydarzy, chociaż bardzo, bardzo, baaardzo chciałam się mylić.
- Chyba czas cię odstawić do domu.
- Chyba tak.- powiedziałam i niespodziewanie ziewnęłam.
Szliśmy tak w ciszy w stronę domu. Nie wiem czy dlatego, że on czuł, że nie mam ochoty z nim rozmawiać, czy dlatego, że nie wiedział co mówić albo po prostu byliśmy za bardzo zmęczeni na rozmowę.
Stanęliśmy na tarasie. Nadal nic. Postanowiłam nie ciągnąć tego dłużej.
- Dobranoc.- powiedziałam cicho i weszłam do domu.
- Dobranoc.- usłyszałam za sobą jeszcze ciszej.
Schowałam się pod parapetem. Lekko wyglądnęłam przez okno na niego. Stał jeszcze chwilę najpierw niby zamurowany, a potem jakby wściekły. Obrócił się na pięcie i pobiegł do siebie.
Kolejny kawałek mojego serca odłamał się. Tym razem był większy i zostawił bardziej krwawiącą ranę. Zaczęłam płakać, a raczej wyć. Jak zwierze ugodzone prosto w serce. Czyli wszystko się zgadzało.
„Dlaczego on doprowadza mnie do takiego stanu?! Przecież nic się takiego nie stało. No właśnie, nic się nie stało.”
I tak płakałabym do rana gdyby nie fakt, że babcia, która, jak się domyślałam, nie spała tylko nie mnie czekała.
- Czemu nie wzięłaś....- zaczęła z hukiem lecz złość szybko jej minęła, gdy zauważyła mnie zapłakaną.- Co ci się stało?
Przez łzy i w jak największym skrócie opowiedziałam co się dzisiaj wydarzyło.
- Wszystko zrozumiałam, ale naprawdę dalej nie wiem czemu płaczesz? Powinnaś się cieszyć.
- Czemu?- uspokoiłam się nieco i zaciekawiona zapytałam.
- Bo nie łatwo znaleźć w dzisiejszych czasach faceta, który nie rzuca się na kobietę jak krokodyl na mięso. Jeśli nie chce robić pierwszego kroku zbyt szybko to znaczy, że z następnym również nie będzie się spieszyć. I z następnym i z następnym. Czy naprawdę chciałabyś, żeby rano powiedział, że cię kocha, w południe cię pocałował, a wieczorem chciał zabrać ci coś najdroższego czym jest dziewictwo? Im dłużej będzie trwać każdy z etapów tym dłużej będzie trwać wasz związek. Jesteście dopiero u podnóża wielkiej góry zwanej miłością i im szybciej się na nią wespniecie tym szybciej z niej spadniecie i tym bardziej bolesny będzie to upadek. I nie mówię ci tego, bo nie chcę, żebyś oddała się w tak wczesnym wieku. Mówię to, żebyś uważała na co chcesz komuś pozwolić. Żeby do końca cieszyć się ze zbliżenia trzeba dokładnie poczuć co to jest miłość. Poczuć czym pachnie czym smakuje, żeby dopiero później w odpowiednim momencie można było ją skonsumować. Wiem, że może dziewictwo w tej rzeczywistości jest czymś wymarłym, a dziewice raczej się swoim stanem nie chwalą, ale chcę żebyś wiedziała, że jeśli ktoś ma już to za sobą, to nie znaczy, że jest szczęściarzem. Pierwsze miłości zazwyczaj są nieszczęśliwe, podobnie stosunki. Sex jest wtedy piękny, gdy obydwoje ludzi łączy miłość.
- Babciu...
- Tak?
- Ale ja nie chcę jeszcze nikomu się oddawać, ja tylko chcę żeby on mi powiedział w prost: „Kocham cię, będziesz moją dziewczyną?”, a nie dawał sprzecznych sygnałów.
- Czasem wydaje mi się, że za dużo wymagasz od życia. Przecież z tego co mówisz wynika, że on rzucił swoją dziewczynę cztery dni temu, a ty już chcesz, aby całkowicie zakochał się w tobie? Naprawdę nie powinnaś się tak śpieszyć. Im bardziej się czegoś pragnie tym wyczekiwanie na to jest bardziej długie i bolesne. Zapomnij na chwilę o tym i ciesz się tym co dostałaś od losu, a twoje marzenia spełnią się szybciej niż myślisz. A teraz idę spać, bo strasznie się zmęczyłam czekając na ciebie, ale sądząc po tym co dzisiaj przeszłaś sądzę, że tobie sen przyda się jeszcze bardziej.
Kocham chwile, w których babcia wydostaje mnie z dołów emocjonalnych. To naprawdę anioł.
Odkleiłam się od babcinych ramion i poczłapałam do pokoju. Rzuciłam rzeczy gdzieś w kąt. Weszłam do łazienki i pierwszym, co zauważyłam w lustrze nie była moja styrana łzami twarz tylko jego koszulka. Zdjęłam ją i wtuliłam się w nią. Nadal pachniała tak jak on. Najpiękniejszy zapach na świecie. Nie miałam siły na kąpiel, więc tylko wskoczyłam i wyskoczyłam spod prysznica. Ubrałam piżamę i od razu zasnęłam z nadzieją, że jutro nadejdzie lepszy dzień.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak więc nie zdążyłam przed 24:00 i nie wstawiłam wczoraj jak obiecałam tylko dzisiaj XD tak więc proszę o komentarze i głosy w nowych ankietach :)))

czwartek, 4 października 2012

Ankietka

Chciałabym teraz podsumować nieco obydwie ankiety. Tak więc chcecie najbardziej: Chrisa Browna i Lila Wayna. A nie chcecie: Lady Gagi i Katy Perry. Da się to załatwić :))) Być może teraz powinnam zmienić gwiazdy w ankiecie?? Kogo chcecie w moim opowiadaniu a kogo nie? Moje propozycje:
Adam Levine
Beyonce
Nicki Minaj
Adele
Ke$ha
Drake 
Carly Rae Jepsen (ona pojawiłaby się o wiele później bo akcja opowiadania dzieje się w 2011 roku więc w moim tempie rok trwa cały wiek ;D)

Osoby "czerwone" przydzieliłabym do grupy chcę, a "żółte"- nie chcę, ale to wy decydujecie :D

PS: wstawię następny rozdział, gdy pojawi się jakiś komentarz :)

czwartek, 13 września 2012

Rozdział 15: Tylko ja i on


- Ale ci szczęka lata.- mówiąc to wybudził mnie z chwilowego zamyślenia.- Chyba już wychodzimy, co?
- D-d-dobry p-p-pomysł.- powiedziałam przez dygotające szczęki.
- Poczekaj chwilę, skoczę po ręczniki.
Zanim zdążyłam zapytać, skąd on tu chce wytrzasnąć ręczniki, on już wrócił trzymając je w ręku. Żeby było śmieszniej, jeden z nich był różowy.
- Chyba wiem, który z nich jest twój.- rzekłam.
- Jak chcesz, ale on jest większy i miękciejsiejszy.
- Mięciej... co?- zapytałam dławiąc się ze śmiechu.
- No miększy... czy jakoś tak...
- Chyba mięksie...eee...- gdy ja próbowałam przypomnieć sobie jak poprawnie wymawia się to słowo, Michał patrzył na mnie z miną w stylu: "No dawaj! Pokaż jaka mądra jesteś." - Dobra poddaję się.- poddałam się po chwili
- To który chcesz?
- Dawaj ten słitaśny.- wzięłam go i wtuliłam się w niego. Faktycznie był mięsię.... no wiecie.- A skąd w ogóle te ręczniki masz?
- Ze sklepu.
- Wow! Nie gadaj!
- W bryczce jest wbudowana taka skrytka.
"Pewnie ma tam jakieś rzeczy na resztę wieczoru."- olśniło mnie.
- Nie.- odparł stanowczym głosem na moje myśli.
- Co ty gościu!? Czytasz mi w myślach?
- Nie w myślach. Czytam z twoich oczu.
- Więc w takim razie co widzisz teraz.- mówiąc to przymrużyłam je i wzrokiem mordercy wpatrywałam się w niego.
On zbliżył się, ale nie "aż tak".
- Widzę, że jest ci strasznie zimno, więc rozpalę ognisko.
- Nie to w tej chwili myślałam, ale małym ogieńkiem nie pogardzę.
- Pff! Małym ogieńkiem?- odezwała się w nim urażona męska duma.- Będzie się jarało jak pochodnia! Zobaczysz!
- A może masz benzynę w kufrze. Pójdę sprawdzić.- wstałam szybko z miejsca i chciałam już biec do bryczki, żeby poszperać w jego rzeczach, ale gdy ledwo co się odwróciłam Michał chwycił mnie za rękę. Stanowczo, ale delikatnie.
- Musisz?- zapytał jakby ze smutkiem. Nie wiem co to było, ale bardzo mnie poruszyło. Odpowiedziałam krótkie: "Nie." i usiadłam z powrotem na piasku.
Przez chwilę siedziałam, nie wiedząc jak mam zapełnić tę dziwną ciszę przerywaną jedynie trzaskiem gałęzi zbieranych przez Michała i trzaskiem moich zębów. W końcu postanowiłam, że nie będę jak królowa siedzieć i czekać aż chłopak wyręczy mnie z pracy fizycznej.
"O nie! Nie jestem taka jak Horatka."
- Dam sobie radę, nie musisz mi pomagać.
- Nie wątpię w to, że sobie nie poradzisz. Wątpię w to, że siedząc w miejscu będzie mi cieplej, niż po tym jak ci trochę pomogę.
- A no to spoko.
Chwilę po tym lekko uśmiechnął się pod nosem. Nie wiem, czy dlatego, że uznałam, że by sobie poradził beze mnie czy dlatego, że raczej nie widział aby dziewczyna narażała swoje 'tipsy' tylko dlatego, żeby poprzenosić jakieś drzewo. Albo po prostu podobało mu się to jak pochylałam się do niego tyłem. Faktem jest, że było mi cieplej. Kiedy byłam po kolejną porcję gałęzi w lesie, wyszło ze mnie prawdziwe ja. Czytaj- niezdara. Oczywiście przeliczyłam swoje siły i chciałam podnieść sporą, suchą brzozę. "Będzie się świetnie palić!"- z tą myślą zaczęłam się do niej zabierać. Na początku szło mi całkiem nieźle. Przeciągnęłam ją po ziemi na odległość paru metrów. Potem zaklinowała mi się między innymi dwoma drzewami. "Spokojnie, dasz sobie radę sama. Tylko uważaj na każdy ruch, a na pewno nic głupiego nie odwalisz." Jak wiadomo takie mówienie w myślach tylko potęguje debilizm sytuacji, która i tak ma się wydarzyć. Tak więc gdy tylko drzewa puściły moją brzozę, ja zadowolona, że jeszcze nic się stało, nieco pewniej ruszyłam do przodu. Kosztowało mnie to porządny upadek. Jednak jeśli myślicie, że skończyło się na zadrapaniach na całym ciele i twarzy to jesteście w błędzie. O nie! To by było za mało. Gdy wylądowałam, przez sekundę było całkiem miło i dziwnie miękko. Jednak po tej sekundzie mrówki się zorientowały się, że leżę w samym środku ich mrowiska i niczym jakaś armia oblazły mi każdy możliwy kawałek mojego ciała. Wstałam szybciej niż spadłam. Zaczęłam cała się trząść i strzepywać je z głowy. Próbowałam również maksymalnie ograniczyć wrzaski, żeby Michał nie wziął mnie za jakąś wariatkę, jednak on usłyszał mnie:
- Co ty tam robisz?- zapytał z plaży.
Ja w tym czasie kontynuowałam mrówczy taniec. Nie wiele to jednak pomagało. Uświadomiłam sobie, że jest tylko jedno wyjście z tej sytuacji. Pędząc niby dzikus z dżungli wpadłam na plażę, gdzie minęłam strasznie zdziwionego Michała. Dalej popędziłam wprost na pomost i z rozpędu wskoczyłam do wody. Kiedy po dłuższym pobycie pod wodą wynurzyłam zadowoloną głowę nad powierzchnię zobaczyłam Michała siedzącego na pomoście. Patrzył na mnie pytającym wzrokiem.
- Chcę wiedzieć co tu przed chwilą zaszło?- zapytał.
- Raczej nie.
- W takim razie wyłaź. Ognisko już się tli.
- Ok.
Uśmiechnięta z faktu, że Michał nie zadawał zbędnych pytań wyszłam na brzeg. Z podziwem spojrzałam na całkiem mocno palące się ognisko na co Michał odpowiedział mi:
- I co? Podoba się?
- No jestem pod wrażeniem normalnie.
- Mówiłem?
- Mówiłeś.
- Nie wiem tylko, dlaczego po raz kolejny wskoczyłaś w ciuchach do wody, ale teraz na pewno będziesz się jeszcze bardziej trząść.
- Przecież mam ręcznik.- mówiąc to podniosłam cały zapiaszczony ręcznik i owinęłam się nim. Dołączyłam do tego szeroki uśmiech, który nieco przypominał szczękościsk.
- Za chwilę i on ci nie pomoże.
- A twoje wspaniałe ognisko?
- Może zgasnąć.
- To co mam zrobić?!- zapytałam nieco podirytowana, gdyż nie wiedziałam do czego zmierza.
- Moja koszulka jest sucha, bo ja w przeciwieństwie od ciebie nie wskakuję w ubraniu do wody. Idź gdzieś w krzaki i ją ubierz.
- Spodenki też mi oddasz?- mówiąc to poruszyłam brwiami w charakterystyczny sposób.
- Koszulka jest wystarczająco duża, więc możesz zostać w samych majtkach.- i on też poruszył brwiami.
- Pomyślę nad tym.
- Wtedy on ściągnął koszulkę, a moim oczom ukazał się jego sześciopak. Rzucił nią i trafił prosto w moją twarz.
- Nie ma za co.- rzekł zanim zdążyłam powiedzieć: „Dzięki.”
„Czemu ten gość tak dobrze zna moje myśli?! To niesamowite! Tak jak jego klata. Bosz, dziewczyno! Tylko nie puszczaj buraka. Biegnij w krzaki zanim się skapnie w jakim jesteś stanie.”
- Tylko nie podglądaj.- rzuciłam do niego idąc w jakieś gęste zarośla.
- Tak wiem. Po tym ostatnim...
I przypomniałam sobie wydarzenia z rana. Dobrze, że byłam już w krzakach, bo nie wiedziałabym co odpowiedzieć.
Ściągnęłam z siebie koszulkę. Potem zdjęłam stanik, wycisnęłam z niego wodę i założyłam go z powrotem. Przez chwilę nie chciałam go ubierać z powrotem, ale jednak szybko zrezygnowałam ze świecenia przed Michałem moimi sutkami. Później ściągnęłam spodenki. Jednak nie założyłam po wykręceniu z nich wody, bo wciąż były zbyt mokre. Czas przyszedł na jego koszulkę. Jakoś dziwnie mi było ubierać, coś co należało do niego. Bałam się, że ją poniszczę albo ubrudzę. Wolałabym ją powiesić na ścianie i ją wielbić. Kiedy jednak się przemogłam poczułam niesamowicie magiczne ciepło wydobywające się z niej. Jakby nagle wokół mnie wybuchł pożar lub wulkan. I do tego ten zapach. Męskie perfumy zawsze lepiej pachną na dziewczynie. Czułam, że kręci mi się w głowie. Musiałam chwilę odczekać, zanim wyszłam na plażę, bo gdybym wyszła od razu to chyba bym zemdlała na widok chłopaka, z którym miałam spędzić resztę wieczoru.
- Lepiej?- zapytał, gdy zobaczył, że idę w jego stronę.
- Pewnie.- odpowiedziałam z najpiękniejszym uśmiechem, jakim miałam w zanadrzu.
- To szkoda.- powiedział z opuszczoną głową, a ja znowu nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Czemu?- zapytałam siadając koło niego przy ognisku.
- Bo myślałem, że nie zgodzisz się na koszulkę i będę musiał cię przytulić a tak to...
- Ale to nie znaczy, że nie możesz mnie przytulić.- przerwałam mu, bo bardzo chciałam, żeby przestał gadać i w końcu „coś” zrobił.
- Nie no teraz jest ci ciepło i nie, tak nie można.
- Jak tam se chcesz.- mruknęłam pod nosem wściekła na tą sytuację, a na niego jeszcze bardziej. Podwinęłam kolana pod brodę i objęłam rękoma nogi.
- Masz coś we włosach. Poczekaj.- powiedział, a ja zadowolona, że chyba jednak zaraz coś się wydarzy spokojnie czekałam.
Zbliżył rękę do mojej głowy i zamiast wyciągnąć „coś” czego domyślam się w ogóle nie było zmierzwił mi włosy, co spowodowało u mnie wybuch złości.
- O nie!- wrzasnęłam i zerwałam się z miejsca, żeby go też poczochrać. Niestety on wstał pierwszy i z potwornie dumnym uśmiechem jak sześciolatek, który zabrał koleżance piórnik, stał i się przyglądał mojej reakcji. Moja reakcja była taka jak zwykle u mnie w podobnych przypadkach, czyli wtedy gdy ktoś zrobi mi na złość i co ważniejsze ma z tego wielką radość. Ruszyłam za nim w pogoń. Chyba nie spodziewał się, że biegam niczym Usain Bolt i skaczę jak Adam Małysz, więc wylądowałam na jego plecach i zaczęłam swoją zemstę.
- Ludzie! Wariatka na mnie siedzi!
- To ty jesteś świrnięty!
- Złaź ze mnie.
Mówiąc to przekręcił się i sama nie wiem jak znalazłam się z nim twarzą w twarz. Zaczęła się walka na spojrzenia.
- Nagle nie chcesz się przytulać?- syknęłam na niego.
- Chcę.
I przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej. Słowa „przycisnął” nie użyłam przypadkowo. Otóż to co on mi robił raczej nie przypominało przytulania tylko duszenie. Nie mogłam oddychać, ręce miałam dziwnie podwinięte, więc mnie bolały.
- Głupek.- powiedziałam, gdy rozluźnił uścisk i zdołałam się z niego wydostać.
Wkurzona wróciłam do ogniska. Siedziałam i czekałam co ten debil znowu wykombinuje.
Podszedł od tyłu i wyszeptał mi na ucho:
- Wiedziałem, że będziesz chciała moją koszulkę, ale nie przewidziałem, że będziesz chciała też włosy.
I nagle cała złość minęła. Czekałam na więcej jego oddechów na swoim ramieniu.
- Nie wiem jak ty, ale ja nadal chcę się przytulać.
Mówiąc to jego dłonie powoli i delikatnie tworzyły pętlę wokół mojego brzucha. Zrobił to niby nieśmiało, ale chyba jednak czuł, że mu na to pozwolę, bo szczerze mówiąc, która dziewczyna by mu nie pozwoliła? Gdy tylko poczułam, że moje plecy stykają się z jego brzuchem odleciałam gdzieś do jakiejś cudownej galaktyki. Gdyby nie jego sexownie umięśnione ręce już dawno unosiłabym się nad chmurami.
    - Aż tak bardzo się obraziłaś? Przepraszam jeśli cię uraziłem, a teraz proszę powiedz coś.
    Ja jednak ostatkiem złości postanowiłam jeszcze chwilę go pomęczyć i nic nie mówić. On oczywiście nie wiadomo jak wyczuł, że już się nie dąsam, więc coraz pewniej dotykał moje części ciała. Położył brodę na moich ramieniu i powiedział słodko:
    - Powiedź ćoś, bo będę płakał.- i zrobił minę, jakby mały sześciolatek naprawdę miał się rozpłakać.
- Faktycznie jakoś mi cieplej.- powiedziałam.
    - Mi też.- rzekł i wtulił się we mnie.
    - Trzeba było tak od razu, a nie jakieś czochranie i duszenie.
    - Czyli mogę cię przytulać kiedy tylko zechcę?
    - No...- zawahałam się przez chwilę, bo już wiedziałam, że ten głupek pewnie znowu coś kombinuje.- ...tak.
    - Yeach! Już nigdy cię nie puszczę.- mówiąc to wtulił się we mnie jeszcze bardziej. Nie przeszkadzało mi to jednak, bo czułam, że robi to z uczuciem.
- Świr.
- Mam zacząć ściskać?
- Nie, ale to nie zmienia faktu, że jesteś nienormalny.
- W sumie...- powiedział i obydwoje się zaśmialiśmy.
Siedziałam w jego objęciach i wpatrywałam się w ogień. Wszystko wokół było piękne. Las, jezioro, zachodzące słońce. Chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie. Michał również milczał wtulony we mnie i również chłonął ten czas. Po dłuższej minucie zapytałam:
- Michał?
- Yhmmm...- zamruczał na moim ramieniu.
- Co ty śpisz?- zdziwiłam się.
- Wygodna jesteś.- wymruczał.
- Powiedzmy, że dzięki za komplement.
- Nie ma za co.
- Haha, ale ty jesteś rozbrajający.
- Powiedzmy, że dzięki za komplement.
- Przestań!
- Co mam przestać?- zapytał już nieco bardziej obudzony.
Dobre pytanie. Co on ma przestać? Przestać być najsłodszym facetem w okolicy? Dlatego zmieniłam temat.
- Jakieś inne atrakcję przygotowałeś? Nie mówię, że nie jest fajnie. Kąpiel, ognisko, tulenie. Ale znając ciebie...
- No więc myślisz, że zasługujesz na coś jeszcze?
- To zależy tylko od ciebie.- powiedziałam i odwróciłam się. Nasze oczy się spoglądały na siebie z niewielkiej odległości. Chciałam tego. Żeby nie tylko oczy się spotkały, ale i usta. On też tego chciał, tylko nie wiedzieć czemu tego nie zrobił.
- Mam coś jeszcze. Poczekaj chwilę.
Wypuścił mnie ze swoich ramion i poszedł w kierunku bryczki. Parę sekund coś tam wygrzebywał po czym wrócił z paroma rzeczami.
- Co masz w tym koszyku?- zapytałam gdy on rozścielał koc.
- Przekąski.
- I pewnie znów wyczytałeś z moich oczu, że jestem głodna, tak?
- Nie. Tak ci burczy w brzuchu, aż cały las trzeszczy.- powiedział podle się śmiejąc.
- Naprawdę aż tak słychać?
- Przecież żartowałem.
- Ale ja i tak jestem głodna.
- W takim razie mam nadzieję, że lubisz kiełbaski.
- Z ogniska?
- Nie z koszyka.
I obydwoje wybuchliśmy śmiechem.
„To niesamowite jak my się dogadujemy. Nie mieliśmy nigdy wcześniej czasu na to aby pogadać w szkole, a co dopiero wybrać się gdzieś razem, a jednak czułam, że to kolejna takiego typu wyprawa. Czuję, że przy nim mogę być sobą. Nie muszę niczego udawać, niczego zmyślać. To wspaniałe uczucie. Wszystko naokoło nie ma znaczenia. Liczę się tylko ja i on i nic więcej.”
- Pójdę po jakieś kije.
- Dobra.
Dość ciężko mi było znaleźć jakiegoś badyla, który spełniałby moje wymagania, lecz w końcu udało mi się uzbierać parę.
- Pewnie nie muszę pytać czy masz musztardę lub keczup, bo pewnie jesteś przygotowany.- rzekłam wracając na plaże.
- Mam też chrzan, bułki i chleb i jeszcze...- powiedział, ciągle grzebiąc w koszyku.
- Zgubiłeś coś?
- Mam cię!- wrzasnął nagle, aż podskoczyłam na kocu.
- Co masz?- zapytałam zaciekawiona.
- Szampana.
- No nie wiem...- zawahałam się. W końcu postanowiłam- zero alkoholu to zero alkoholu.
- Nie martw się to Piccolo.
- Piccolo!? Yay!
- Cieszysz się?- zdziwił się,- Myślałem, że mnie wyśmiejesz.
- No coś ty! Kocham Piccolo!- piszczałam podekscytowana jak dziecko.- Jeszcze jak trafiłeś na moje ulubione, to...
- Mam brzoskwiniowy.
-Yay!
Świrowałam jak jakaś opętana. On włączył we mnie jakieś uczucie, które od dawna leżało na półce w moim sercu i najzwyczajniej w świecie kurzyło się. Dając mi Piccolo jakby cofnął mnie w czasie do najpiękniejszych i najbardziej beztroskich dni mojego życia. Podejrzewam, że nie jestem jedyna, która ma sentyment do dziecięcych pyszności. Nutella, Piccolo, Kinder Niespodzianka, Toffifee, Huba Buba i wiele wiele innych. Tego się nie zapomina.
Musiałam dać upust swojej radości. Rzuciłam się Michała i razem leżeliśmy na kocu śmiejąc się do rozpuku. Ja wtulona w jego nagi tors czułam się bezpieczna jak przy starszym bracie, który będzie mnie zawsze chronić. On objął mnie ramieniem jakby naprawdę miał zamiar mnie bronić przed niebezpieczeństwami, które szykuje los.
- Tak się główkowałem, co mam zrobić, aby cie uszczęśliwić, ale naprawdę nie myślałem, że mi się uda.
- No coś ty! Nie potrzebuję gwiazdki z nieba, żeby być szczęśliwa, wystarczy mi miłe towarzystwo.- mówiąc to wtuliłam się w niego.
- Miło słyszeć. Jednak byłoby milej gdybym nie leżał na kiełbasach.
- O matko! Przepraszam.- szybko wstałam z niego i oczywiście puściłam buraka.
„Czemu ja zawszę muszę się tak czerwienić!? I do tego moje odpały. Jestem chyba jedyną dziewczyną na świecie, która rzuca się na faceta z powodu jakiegoś głupiego gazowanego napoju. I oczywiście los musi być dla mnie tak okrutny, że przy każdej możliwej okazji muszę coś popsuć. No po prostu muszę. Nienawidzę siebie za to.”
- Spokojnie, były jeszcze w reklamówce.-rzekł Michał.
- Jeszcze raz przepraszam.- powiedziałam. Byłam strasznie zażenowana sytuacją, a że nie miałam jak tego ukryć po prostu odwróciłam głowę w drugą stronę. Moje rozpuszczone włosy opadły mi na twarz, więc miałam nadzieję, że on nie zauważy mojego rumieńca.
Oczywiście się myliłam. Gdy tylko opuściłam wzrok poczułam jego rękę na swoim policzku. Odgarnął mi włosy za ucho, ujął delikatnie mój podbródek i obrócił go w swoją stronę.
- Chyba właśnie tym mnie najbardziej urzekłaś.-zaczął mówić tym swoim romantycznym tonem.- Tym, że zawsze się rumieniłaś gdy tylko mnie widziałaś. Proszę nie odwracaj się ode mnie gdy się rumienisz, bo kocham patrzeć jak to robisz.
Posłuchałam go. Nie zasłoniłam się włosami, tylko opuściłam oczy i założyłam najbardziej słodki uśmiech jaki miałam w zanadrzu.
- Myślałam, że nie widziałeś...- powiedziałam po cichu nadal będąc zawstydzona moim zachowaniem.
- Widziałem za każdym razem. Zawsze lubiłem patrzeć jak reagują dziewczyny na mój widok, moje spojrzenie, uśmiech, słowa. To taka część mnie, której nie pozbędę się nigdy. Nie mogę wyszarpać jej z serca. Po prostu mam w sobie coś z ...
- Nałogowego podrywacza?- przerwałam mu.
- Hah.- uśmiechnął się pod nosem.- Tak. Ale nie powiesz, że nie jestem dobry w...
- Kradnięciu dziewczęcych serc?- odważyłam się i spojrzałam w jego błękitne tęczówki.
- Tak.- szepnął, nie przestając wpatrywać się w me źrenice.
I znowu zatrzymaliśmy się w tym momencie. W momencie, po którym nasze usta powinny złączyć się w jedno. Jednak za każdym razem coś go powstrzymywało.
„Czy ja robię coś nie tak? Przecież nie będę się na niego rzucać ze śliną, no ale chyba wyczuł, że może już to zrobić. Inne rzeczy wyczytywał ze mnie jak z otwartej książki, a tego nie może zrozumieć? To na pewno moja wina. Pewnie boi się po tym co mu zrobiłam rano. Ale wtedy była inna sytuacja! Wkradł się do mojego domu i zrobił to z zaskoczenia, więc niech go nie dziwi fakt, że dostał w twarz. Proszę niech on zrobi cośkolwiek, bo inaczej zwariuję.”
- Zabierzmy się za grillowanie, bo nas noc zastanie.- powiedział to choć wiem, że chciałby powiedzieć coś innego. Pojawiło się jakieś dziwne uczucie w jego oczach. Zrobiło mi się go wręcz żal. Bił się w sobie z myślami, jestem tego pewna. Nie chciałam go dołować pytaniem go: Co ci jest? Dlaczego się zrobiłeś taki smutny? Postanowiłam, że zajmę się dwoma rzeczami, które wychodzą mi najlepiej: rozśmieszaniem ludzi i zaliczaniem głupich wpadek.
- Kiełbaski! Tum tururum tuuu rum Kiełbaski! Tum tururum tuuu rum Kiełbaski! Tum tururum tuuu rum Kiełbaski! Tum tururum tuuu rum Kiełbaski!- zaczęłam śpiewać czekając na mięsko.
- Lubię jeść kiełbaski całymi kilogramami. Suszone i wędzone i gotowane też! Gdy wgryzam się w to mięsko, w ustach rozpływa się. Dziękuję za nie Bogu, bo tak je lubię jeść – kiełbaski.- ku mojemu zaskoczeniu Michał zaśpiewał zwrotkę zaczętej przeze mnie piosenki.
- Wow! Nie wiedziałam, że ją znasz.
- Ty mnie obrażasz?! Kocham tą piosenkę!
- To rzuć kiełbachą i lecimy od początku, zioooom!- krzyknęłam i uderzyłam go w ramię po przyjacielsku „, bo przecież łączy nas jak na razie jedynie przyjaźń, tak?„
Michał „zarzucił kiełbachą” i zaczęliśmy śpiewać. http://www.youtube.com/watch?v=BN3Wr_ooNrg
Po skończonej piosence oboje zwijaliśmy się ze śmiechu.
- Nie wiedziałam, że tak dobrze śpiewasz.- powiedziałam nadal chichocząc pod nosem.
- Jestem normalnie polskim Justinem Bieberem.- chciał zabłysnąć, lecz szybko go zgasiłam.
- O Boże, gościu! Nienawidzę porównywania do Justina. „Nowy Justin Bieber”, „Polski Justin Bieber”. Czy tak ciężko zrozumieć, że nie było, nie ma i nie będzie innego Justina Biebera.- starałam się jak najspokojniej i jak najbardziej prosto wytłumaczyć sprawę Michałowi.
- Ale nie chciałabyś mieć swojego Justinka tylko dla siebie?- zapytał.
- No pewnie, że bym chciała. Każdy by chciał.
- I byście się loffciali i byście mieli małe Bieberki i byście żyli długo i szczęśliwie.- mówił to cieniutkim głosikiem jak mała, trzyletnia dziewczynka, co (jak można się domyślić) zdenerwowało mnie. Jednak żartobliwie, by nie psuć sytuacji i uśmiechem rzekłam:
- A nie dostałeś kiedyś z kiełbasy?
- No z kiełbasy to akurat nie.
- To zaraz możesz dostać.
- Nie odważysz się.
- Niby czemu?
- Bo jesteś głodna i wolisz ją zjeść niż mi nią przyłożyć.
- Taki pewny jesteś?
- No teraz trochę mniej.- powiedział patrząc na moją kiełbasę latającą nad jego głową. Nagle moje mięsko ześlizgnęło się z patyka i wylądowało najpierw na włosach Michała, a potem przejechało po jego twarzy.
- Ups...- powiedziałam, ciesząc się, że moja kiełbasa sama postanowiła dać mu nauczkę.
- Chyba rozumiesz, że to oznacza wojnę?- rzekł „poważnie” Michał oblizując sobie okiełbasione usta.
- Ale to nie moja wina!- zaczęłam się bronić.- Ona sama spadła. Przecież widziałeś!
Jednak to nie poskutkowało. Jego kij już wędrował w stronę mej twarzy. Jednak udało mi się złapać w zęby jego mięsko i odgryzłam sporą część.
- Ej! Moja kiełbasa!
I zanim dotarło do niego, z czego się brechtam, zabrałam resztę jego kiełbasy i polewając ją musztardą smacznie zjadłam. Spojrzał na mnie udając, że jest zły lub naprawdę był i powiedział:
- Mam nadzieję, że chociaż ci smakowała.
- Masz rację, była wyjątkowo dobra.- widząc, że Michał posmutniał, dodałam- Pewnie dlatego, że ty ją grzałeś.
- No bo widzisz. To jest kwestia dobrego trzymania patyka.- zaczął profesorską gatkę.- Jak dobrze go trzymasz to kiełbasa dobrze się grzeje. Pokarzę ci.
Wziął jednego z wolnych patyków nabił na niego dwie kiełbaski i usiadł za mną. Oplótł mnie w talii swoimi ramionami i przekazał kija. Potem położył swoje dłonie na moich i zaczął tłumaczyć. Wiedziałam, że robi to głównie dlatego, aby być blisko mnie, ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie. Czułam, że jestem bardziej rozpalona od ogniska naprzeciw mnie. Zachowałam jednak zimną krew.
- Nie możesz jej trzymać za bardzo w ogniu, bo się spali na zewnątrz, a w środku będzie zimna. Nie możesz jej też trzymać za daleko, bo nie będzie zdatna do jedzenia przez długi czas. Dlatego najlepiej jest grzać je tutaj.- mówiąc to nakierował kija z kiełbaskami na idealne, według niego, miejsce. Wtedy przeniósł swoje dłonie na mój brzuch, a swoją brodę na moje ramię. Widocznie bardzo lubił taką pozycję.
- Wow. Nie wiedziałam, że masz dyplom z kiełbasologii. Mam tylko jedno pytanie. Czemu nabiłeś mi dwie na jeden patyk?
- No przepraszam bardzo. Dostałem jedną z nich w twarz, a drugą mi zjadłaś. Naprawdę nie uważasz, że powinnaś mi się jakoś odwdzięczyć?
- Masz rację.- mówiąc to pod wpływem chwili pocałowałam go w policzek. Nie wiem czemu. Tak po prostu. Po przyjacielsku, chociaż nigdy ani Kate lub Sue, a tym bardziej Alfiego nie całowałam. Po prostu jakoś dziwnie by mi było. Jednak jego pocałowałam. Myślę, że zrobiłam to, aby pokazać, że jestem gotowa na więcej.- Dziękuję.- dodałam i odwróciłam się.
- W tym wypadku możesz zjeść je obydwie.- usłyszałam ze swojego ramienia.
- Hah, na to właśnie liczyłam.-zaśmiałam się.
- Uuu. Czyli mnie wykiwałaś?
- Nie nazwałabym tego tak.
- Ale jednak tak trochę mnie wykiwałaś?
- Może trochę.- poddałam się z wielkim uśmiechem, który już przez dłuższy czas nie schodził mi z twarzy.
- Ale wiesz, że ja znam twój słaby punkt?- powiedział z tym swoim tonem w głosie, że już wiedziałam, że coś kombinuje.
- Jaki?
- Wiem, że masz gilgotki.- mówiąc to zaczął delikatnie jeździć palcami po moim brzuchu.
- O nie, nie nie...
- O tak, tak, tak.
- Proszę nie. Muszę się skupić na pieczeniu kiełbasek.
- Niech już ci będzie. Znaj moją dobroć.
- Dziękuję.- rzekłam z ulgą. Jednak po chwili usłyszałam z ramienia:
- No, ale podziękuj ładniej.- powiedział proszącym głosem.
Po raz kolejny cmoknęłam go w policzek i po raz kolejny mu podziękowałam. Widziałam jak mu się to moje „dziękowanie” spodobało, więc spodziewałam się, że on spowoduje więcej sytuacji, po których będę musiała mu dziękować. Gdy ponownie skupiłam się na ognisku coś mi się przypomniało.
- O matko!- podskoczyłam.
- Co się stało?- zapytał zatroskany Michał.
- Prawie zapomniałabym o Piccolo!
- O masz rację!
Po tych słowach Michał odkorkował szampana i nalał do plastikowych kubeczków.
- Gustowne naczynia, milordzie.- powiedziałam, gdy wręczał mi moje „naczynie”.
- Hah. Dzięki. Więc za co toast?- zapytał.
- Może za najlepsze wakacje w życiu?
- Mmm. Podoba mi się ten pomysł. Za wakacje.
- Za wakacje.- mówiąc to stuknęłam się z Michałem, który patrzył mi prosto w oczy. Potem jednym haustem wypiłam całą swoją porcję szampana.
- Widzę, że naprawdę lubisz Piccolo.- zaśmiał się.
- A co? Myślałeś, że kłamię?
- No nie...
- Więc nie gadaj tylko polewaj.- rzekłam i podstawiłam mu kubek.
- Spokojnie, moja kochana, bo się jeszcze upijesz.
- Tak, na pewno. Zero procentowym napojem gazowanym.
- Uważaj na kiełbasy.- zwrócił mi uwagę, bo ja odwrócona czekałam aż wreszcie mi poleje.
- Chyba już będą gotowe.
- Pokaż.
I machnęłam kijem w jego stronę, ale teraz nic niespodziewanego się nie stało. Michał odgryzł kawałek po czym stwierdził, że już są dobre. Podał pieczywo i smarowidła i zaczęliśmy jeść. Chociaż w pewnym momencie myślałam, że za chwilę umrę z głodu to po jednej porcji kiełbasy z bułką miałam już dość. Zostawiłam Michała, który szykował sobie jeszcze jedną porcję i poszłam na pomost. Usiadłam na jego końcu i wypatrywałam pierwszej gwiazdy na niebie. Myślałam o tym co się dzisiaj zdarzyło. Nie mogłam wyjść ze zdziwienia jak dużo może się stać jednego dnia, a to i tak było mało w porównaniu z tym co miało się dziać w późniejszych terminach. Ale tego wieczoru marzyłam o jednym. O pocałunku. Ale nie takim w policzek. O pocałunku pełnym miłości, namiętności, uczucia. Czułam, że jeśli on mnie dzisiaj nie pocałuje to nie zrobi tego nigdy. Cały czas coś wchodzi nam w drogę. Na początku po prostu los na to nie pozwalał, ale teraz robił to sam Michał. Czemu? Gdybym to wtedy wiedziała.
„A co jeśli to wszystko jest ukartowane przez niego i Horatkę? A może po prostu chcą się ze mnie ponabijać? Może to co teraz robi Michał to tylko świetna gra aktorska? Nie. Nie będę się nakręcać. To nie prawda. Nie może on być tak dobry w udawaniu. To na pewno prawda. On naprawdę mnie lubi.”
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Następny rozdział. Przykro mi, że zanim się rozkręciłam wiele osób mnie opuściło. Wiem, że to moja wina, ale lubię zwalać winę na innych XD Tak więc proszę, żeby każdy kto tu wejdzie zostawił jakiś ślad po sobie: komentarz, głos w sondzie, lub ocenił notkę. To na prawdę wiele znaczy dla autora bloga, wiedzą ci co mają swoje własne. Co do kolejnych rozdziałów to mam nr 16 i zaczęłam 17. Ale jak widać (albo nie :D) trochę mi się dziwnie formatuje tekst, ale postaram się coś zaradzić. Czekam na 2 komentarze, tym razem się nie złamię ;D